poniedziałek, 30 czerwca 2014

9. Battlefield.

*Harry*
"Zobaczysz, w poniedziałek spieprzę ci tak daleko, że nieważne jak bardzo będziesz się starał - nie znajdziesz mnie, Harry!"
Te wykrzyczane przez Faith słowa ciągle jak echem odbijały się w mojej głowie, z każdą chwilą jeszcze bardziej mnie wkurzając.
Czy mówiła prawdę? Czy zamierza gdzieś przede mną uciec? Pieprzona awantura, którą jej zrobiłem doprowadziła do tego, że dziewczyna wyznała w złości, że od kilku dni planuje mi spieprzyć. Kłamała?
Nie, napewno nie. Kurwa to jest najgorsze - wiedza, że Faith nie potrafiłaby kłamać.
Czyli to prawda - Faith w taki sposób zaplanowała pozbycie się mnie na jakiś czas z jej życia.
Czy dziewczyna planuje uciec sama, czy z kimś? Z jakimś mężczyzną? Jeśli tak to urwę mu jaja. Faith jest moja. Moja dopóki jej nie przepieprzę. Moja dopóki nie rozwiążę tej chorej tajemnicy związanej z wisiorkiem. Moja.
- Kurwa byłem już tak bliski jej zaufania! - krzyknąłem, uderzając pięścią w kierownicę.
Dowiem się. Dowiem się, gdzie Faith planuje uciec i przeszkodzę jej w tym. Dowiem się.
"Jesteś taki zimny, bezuczuciowy, Harry! Traktujesz mnie jakbym była twoją własnością! Nienawidzę cię!"
Zacisnąłem dłonie na kierownicy, wciskając gaz do dechy. Licznik z każdą sekundą pokazywał coraz większą prędkość, ale totalnie się tym nie przejąłem.
Kogo obchodzi z jaką szybkością jadę i jakie to może mieć konsekwencje? Nikogo. To smutne i prawdziwe. Nikt nie czeka na mnie w domu. Dla nikogo nie znaczę więcej ponad pieprzone nic. Nikt nie jest w stanie pokochać mnie w sposób, którego oczekuję. Nikogo nie obchodzę. Żyję sam dla siebie i nikt nie przejąłby się gdybym teraz, jadąc w ciemności wyłączył światła i zdał się na los.
I bardzo dobrze. Nie potrzebuję żadnej z tych kretyńskich rzeczy w swoim życiu. Nie potrzebuję tej pieprzonej miłości.
Zresztą miłość to nic innego jak kłamanie prosto w oczy. Mówisz, że kochasz, a zdradzasz, odchodzisz pod pierwszym lepszym pretekstem, odrzucasz... Miłość polega na pustych zapewnieniach, obietnicach, które potem wzajemnie niszczą.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie potrafię kochać i że nie potrafiłbym stworzyć prawdziwego związku. Ja o tym wiem i tego nie ukrywam. Nigdy nie wmawiałem moim panienkom, że je kocham. Nigdy nie obiecywałem im, że będę je kochał aż do śmierci. Nigdy nie przyrzekałem, że będę im wierny. Nigdy nie zapewniałem, że ich nie zostawię. Wyraźnie je informuję, że jedyne czego chcę od nich to pieprzenie się. Jestem w porządku, bo nie karmię ich pustymi obietnicami, których wiem, że nie spełnię. Jestem bardziej fair w tym "uczuciowym" świecie niż te wszystkie gruchające do siebie zakochane papużki.
Kiedyś kochałem. Kiedyś obiecywałem, że będę jej wierny. Kiedyś przyrzekałem, że będę z nią już zawsze. Kiedyś.
Teraz wiem, że nie ma czegoś takiego jak miłość. Są tylko puste obietnice bez pokrycia.
"Cześć, Harry!"
Nie. Nie będzie się ze mną żegnała, nie dopóki ja nie pożegnam się z nią.
Gwałtownie nacisnąłem hamulec, zatrzymując się z piskiem opon. Nie trudziłem się nawet, żeby zjechać na pobocze. Po prostu westchnąłem i włączyłem światła awaryjne, mając samochód zaparkowany na środku drogi wyjazdowej z Londynu. Nerwowo postukiwałem palcami o kierownicę, wybierając numer Louisa i czekając aż odbierze. Mruknąłem z niezadowoleniem, kiedy dostrzegłem na zegarze samochodowym godzinę. Chłopak pewnie teraz zabawia się z Eleanor i nie w głowie mu odbieranie telefonu. Cóż, Louis ma pecha, będę dzwonił do niego aż do skutku.
Wreszcie po kilku nieudanych próbach skontaktowania się z przyjacielem, zdyszany chłopak odebrał telefon.
- Cześć, Louis. Jest gdzieś obok ciebie Eleanor? Muszę z nią porozmawiać. Mam nadzieję, że doszła do siebie szybciej, niż ty.
*Faith*
- Dziewczyny, spędzimy tydzień na wycieczce szkolnej w Alpach! Czuję, że to będzie genialne! - wyszczerzyła się Jade, kiedy całą naszą paczką czekałyśmy na zbiórce pod budynkiem naszego liceum.
Za dokładnie dwie godziny będziemy razem z całą naszą klasą w samolocie do Włoch. Za dokładnie dwie godziny uwolnię się od Harry'ego. Za dokładnie dwie godziny rozpocznie się definitywnie najlepsza wycieczka szkolna kiedykolwiek.
- "Tydzień w Alpach" to brzmi fantastycznie! - uśmiechnęłam się do przyjaciółek, siadając na leżącej obok mnie torbie podróżnej.
Wszystkie czekałyśmy na tą tygodniową wycieczkę już od września. Odliczałyśmy dzień za dniem przez prawie trzy miesiące i zaplanowałyśmy dokładnie każdy szczegół. To nasza pierwsza wspólna szkolna wycieczka - musi być idealna.
To dla mnie nie tylko tydzień w Alpach, ale także tydzień bez Harry'ego. Tydzień bez niepokoju, że chłopak jest gdzieś w pobliżu. Tydzień bez jego traktowania mnie przedmiotowo. Tydzień bez jego lodowatego wzroku. Tydzień bez krzyczenia. Tydzień bez strachu. To wszystko sprawia, że czuję się jeszcze bardziej podekscytowana.
- Zgadzam się z tobą Faith, to definitywnie brzmi fantastycznie! - przytaknęła Elena, klaskając w dłonie z podekscytowania.

~*~
- Louis!
- Liam!
Pisnęły Eleanor i Danielle, zrywając się do pozycji stojącej i podbiegając do swoich chłopaków. Oni objęli je w tali i pocałowali na powitanie, witając je czułym słowem.
Pewnie uśmiechnęłabym się na ten widok, gdyby nie coś dużo gorszego czającego się za ich plecami. Zawsze ZAWSZE kiedy zaczyna być dobrze musi pojawić się jakieś "ale".
Mój żołądek zacisnął się w pieprzony supeł w momencie, kiedy za plecami chłopaków przyjaciółek dostrzegłam... jego. Stał oparty o swój samochód z tym przebiegłym uśmieszkiem, uparcie wpatrując się we mnie. W przypływie odwagi i złości podniosłam się ze swojej torby i pewnym krokiem podeszłam do niego. Nawet się nie poruszył, nie wykonał żadnego, najmniejszego ruchu. Po prostu patrzył na mnie tak jak drapieżnik obserwujący swoją ofiarę.
- Co. Ty. Tu. Robisz. Harry. - wycedziłam przez zęby, mierząc się odważnie z jego nieprzerwanym spojrzeniem. Nie to, że nagle ze mnie taki chojrak, po prostu wiem, że jeżeli okarzę mu chociażby odrobinę słabości, Harry to wykorzysta.
- Też się cieszę, że cię widzę, Faith. - uśmiechnął się głupkowato.
- Nie bawią mnie twoje gierki, pytam serio.
- Dlaczego od razu tak ostro, kochanie? Chociaż wiesz... kręci mnie to, Faith. Lubię ostre. - zaśmiał się Harry.
- Jesteś okropny. - mruknęłam, krzywiąc się nieznacznie. - Nie mówisz to nie. Nie zamierzam marnować czasu na rozmowę z TOBĄ.
- Grzeczne dziewczynki nie mówią tak podłych rzeczy...
- Nie jestem grzeczna, nie odkąd cię poznałam. Będąc grzeczną przy tobie skazałabym się na ciągłe pomiatanie. - weszłam mu w słowo. - Jednak... może faktycznie trochę przesadziłam... ja... ugh, przepraszam, okej? 
- Oh, Faith... słodka, Faith. - roześmiał się chłopak, zakładając mi kosmyk włosów za ucho. - Myślę, że twoja ucieczka ci nie wyjdzie, nie tym razem, skarbie. I bynajmniej ja nie zamierzam przepraszać za pokrzyżowanie twoich planów.
Wraz z jego słowami gorycz porażki sprawiła, że chce mi się płakać. To miało wyglądać inaczej, miałam się przecież uwolnić od niego.
- Oczywiście, że wyjdzie. Przecież... przecież nie możesz tak po prostu zabronić mi jechać, nie masz prawa.
- Przyznaję, nie mogę cię zatrzymać. Lecz zawsze mogę jechać z tobą na wycieczkę. 
- Nie jesteś uczniem tej szkoły, nie możesz jechać. To tylko twoja kolejna gierka, przyznaj się. Kłamiesz, żeby mnie wkurzyć.
- Nie, kotku, przykro mi. - westchnął Harry. - Racja, uczniem nie jestem, ale zwolniło się kilka miejsc, więc dyrekcja pozwoliła nam jechać z wami. Czy to nie wspaniałe, Faith?
Kolejny raz poczułam jak robi mi się słabo. Harry jest wszędzie i nigdzie. Wie wszystko, bo ma tych swoich pieprzonych informatorów. Znajdzie mnie gdziekolwiek się udam. Poczułam się przez to wszystko jak w pułapce. Harry złapał mnie, kolejny raz, a ja im dłużej się szamocę i opieram, tym gorzej się to dla mnie kończy.
- Trzymaj się ode mnie daleko, Harry. Mam dosyć tych twoich podchodów.
*Harry*
Po krótkiej, lecz ostrej wymianie zdań wkurzona Faith odeszła ode mnie na kilka metrów, zapewne próbując ochłonąć. Cóż, dziewczyna nie wydała się zbyt szczęśliwa z powodu naszego wspólnego wyjazdu, ale wkrótce przywyknie do mojego towarzystwa, jestem tego pewny.
Martwi mnie jedynie fakt, że widzę spojrzenia rówieśników Faith, które padają na nią. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jakie łatki przyszywane są moim partnerkom i jak bardzo potrafią one uprzykrzyć życie.
Boję się, że Faith nie poradzi sobie z napięciem, które napewno nastanie po jej powrocie do grona kolegów. Jednak jeżeli ktoś z nich z mojego powodu obrazi lub zrani tą blondynkę, to obiecuję, że nie będę za siebie wtedy ręczył.
_____________________________________________
♥ Rozdział krótki, ale mam nadzieję zachęcający do dalszego czytania. :) 
♥ Następne rozdziały przewiduję zdecydowanie dłuższe z powodu większej ilości wolnego czasu, który teraz mam. :)
 ♥ Czytasz = Komentujesz :)
P.S. Kolejny rozdział pojawi się dopiero po 13 lipca, ponieważ najbliższe 2 tygodnie spędzę poza domem. :)
Całuję.

3 komentarze:

  1. Swietny rozdzial ;) szkoda tylko, ze taki krotki, ale jakos przezyje :D xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial !!!!
    Harry, Harry....
    Brak slow na niego....
    Faith... nie dziwie sie, ze sie wkurwila na Harrego.......
    Ja chce juz ta wycieczke!!!!!
    Na pewno cos sie na niej ciekawego wydarzy !!!!
    Czekam na nastepny ;)
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Harry mnie irytuje... Raz jest słodki, martwi się o Faith, a raz zachowuje się jak skończony dupek ! -,- Nie chcę, by ona przez niego cierpiała :/
    Jak on ją skrzywdzi, to mnie szlag jasny trafi !
    Boski rozdział, jak i blog *,*
    Czekam na nexta xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń