*Faith*
Po bezproblemowym przeciśnięciu się przez tłum nastolatków
znajdujących się na imprezie, weszłam do kuchni, wciągając za sobą do niej
także Harry’ego. Lekko przerażający wydawał mi się fakt, że jesteśmy tu sami,
szczególnie po negatywnie imponującym pokazie furii chłopaka. Jednak jakby nie
patrzeć obronił mnie, więc pozostawało mi po prostu wierzyć w to, że nic mi nie
zrobi.
Kuchnia w domu Louisa nie różniła się od reszty domu pod
względem wystroju. Wszystkie pomieszczenia jakie odwiedziłam były w stonowanych
ze sobą kolorach, urządzone w nowoczesnym stylu - tak było i tu. Jednak w tym
momencie ta kuchnia zdecydowanie odbiegała od wyrazu reszty domu – była jedynym
miejscem, gdzie można było swobodnie oddychać. Mogłoby się wydawać, że tylko do
tego pomieszczenia nie dotarła jeszcze chmara pijanych nastolatków, ale napewno
nie jest to prawdą. Rozlane na podłodze drinki i porozrzucane po blacie puste
puszki po piwie skutecznie dają do zrozumienia o niedawnej obecności
imprezowiczów. Naprawdę życzę powodzenia Louisowi w sprzątaniu tego całego
bałaganu.
Rozglądałam się po całej kuchni, starając się wywnioskować,
w której szafce mogłaby znajdować się apteczka, jednak ta czynność szybko
została mi przerwana przez Harry'ego. Chłopak niespodziewanie gwałtownym ruchem
obrócił mnie w swoją stronę, swoje ręce kładąc na moich biodrach. Spojrzałam na
niego z dezorientacją.
- Co ty robisz? - spytałam cicho. Chłopak, nie odpowiadając
na moje pytanie, po prostu oparł się o ścianę, przyciągając moje biodra do
swojego krocza. Nie spodziewając się takiego ruchu z jego strony przylgnęłam do
niego całym swoim ciałem, dłonie instynktownie umieszczając na jego klacie.
Dawało mi to swoistego rodzaju gwarancję łatwego odpychania się od ciała
Harry'ego gdyby coś jednak poszło nie tak sympatycznie jak planowałam. -
Harry...
- Ćśśś... - uciszył mnie szeptem, na co impulsywnie nerwowo
przygryzłam wargę. Nie znam go, nie wiem kim jest, nie wiem do czego jest
zdolny, a cholernie coś mnie do niego ciągnie. To chore, bo jakieś dziwne
uczucie sprawia, że w niebezpieczny jak dla mnie sposób mnie pociąga, działając
na mnie inaczej niż bym sama chciała. Dlaczego nie mam ochoty przerywać niczego
co on zaczyna tylko po to by zobaczyć gdzie mnie to zaprowadzi? - Grzeczna
dziewczynka, słuchasz się mnie. - kolejny raz wyszeptał, bawiąc się kosmykiem
moich blond włosów, który po chwili założył mi za ucho. Już otwierałam usta,
żeby coś powiedzieć, zwyczajnie zaprzeczyć jego słowom, kiedy Harry położył
palec na moich wargach, znów mnie uciszając. - Nie mów nic. Uh... Jesteś taka
niepokorna. Robiłaś to o co cię prosiłem, dopóki nie wspomniałem o tym, że mi
ulegasz. Zrobisz wszystko byleby tylko nie pokazać mi, że mam na ciebie
jakikolwiek wpływ, prawda?
- Nie masz na mnie żadnego wpływu, Harry. Jesteś za pewny
siebie, wiesz? - westchnęłam.
- Właśnie o tym mówiłem. Zaprzeczasz moim słowom, nawet
jeżeli wiesz, że okłamujesz i siebie i mnie. - zaśmiał się cicho. - Chciałbym
cię tylko poznać, wiedzieć o tobie wszystko.
- W jakim sensie wiedzieć o mnie wszystko? - spytałam,
ignorując pierwszą część wypowiedzi Harry'ego. Nie zamierzam kłócić się z nim o
ten aspekt. Egoizm chłopaka jest na tyle duży, że utrzymywałby swoje zdanie na
temat swojego władania moimi odczuciami, nawet jakbym zaprzeczyła temu milion
razy.
- Numer telefonu, adres, takie sprawy... - powiedział,
nawijając sobie na palec kosmyk moich włosów. Co on ma jakiś fetysz z tymi
włosami, że ciągle ich dotyka?
- Naprawdę myślisz, że podam ci takie informacje? -
zakpiłam.
- Złotko, wiem, że nie. Jesteś zbyt grzeczniutką
dziewczynką, która nie ma o niczym pojęcia. Ale nie martw się, nie oczekiwałem
tego, że mi to powiesz. Zdobędę bezproblemowo te ciekawiące mnie informacje.
- Nie rozśmieszaj mnie, Harry. Nie wiesz nawet dokładnie kim
jestem, więc nie dowiesz się też o mnie zbyt wiele. - westchnęłam, starając się
odsunąć swoje ciało od chłopaka, co on sam po prostu mi uniemożliwił,
przyciągając mnie mocniej do siebie.
- Wiem, że masz na imię Faith i to mi wystarczy. Kiedy
zależy mi na zdobyciu informacji o kimś, wystarczy mi znajomość jego imienia. –
mrugnął do mnie okiem i uśmiechnął się.
- Jaaaasne. - prychnęłam. - Puść mnie, Harry.
- Nie, Faith. Nie puszczę cię. - westchnął. Nic więcej nie
mówiąc, Harry pochylił się nade mną i kładąc dłonie na moje policzki przywarł
wargami do moich ust. Kompletnie nie spodziewałam się czegoś takiego z jego
strony. Z początku powolny i czuły pocałunek chłopaka zmienił się w namiętny i
natarczywy przez co zupełnie już wytrącił mnie z równowagi i stabilizacji
emocjonalnej. Wewnętrznie byłam całkowicie rozbita i po prostu sama nie wiedząc
kiedy, odwzajemniłam jego czułość, jeszcze bardziej ją pogłębiając. Jakkolwiek
głupie to nie było, chciałam po prostu przetestować dokąd mnie to wszystko
zaprowadzi. Raz się żyje, a jeden pocałunek z nieznajomym nie jest jakąś
zbrodnią. Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiła. YOLO,
bitches.
Całowanie się z tym kędzierzawym chłopakiem jest chyba
najbardziej szaloną rzeczą jaką kiedykolwiek robiłam. Harry przygryzł
delikatnie moją wargę, a następnie odsunął swoje usta od moich, tylko po to by
po chwili złożyć na nich jeszcze jeden krótki buziak. Chłopak uśmiechnął się do
mnie i pogłaskał mnie po policzku, po czym przywarł wargami do skóry mojej
szyi. Wszystkie jego ruchy były przepełnione niecierpliwością, zachłannością i
namiętnością. Harry szybko i kilkakrotnie znaczył pocałunkami ścieżkę
prowadzącą od złączenia mojej szyi z ramionem, aż po miejsce tuż pod moim
uchem. Jego dłonie powoli wsunęły się pod moją koszulkę. Zadrżałam, kiedy
poczułam jak chłodne ręce Harry'ego wędrują w górę po rozgrzanej skórze moich
pleców.
- Przestań. - poprosiłam szeptem. Chłopak właśnie
przekroczył granicę bezczelności jaką byłam wstanie tolerować, a mój rozum w
takim momencie po prostu wyparował. W tym momencie Harry jakby robiąc mi na
złość zassał skórę tuż pod moim uchem, ewidentnie chcąc zrobić mi malinkę. W
reakcji tylko złapałam materiał jego białej koszulki, gniotąc go w dłoniach,
trzymanych niezmiennie na jego klacie. Kolejny raz spróbowałam odsunąć się od
niego, co tylko poskutkowało jedynie mocniejszym przyssaniem się chłopaka do
tego nieszczęsnego miejsca już i tak przez niego naruszonego. Ciche
westchnienie wydostało się z moich rozchylonych warg. Cholera, to przyjemne,
bardzo przyjemne. Przy mojej skórze poczułam tylko jak usta chłopaka powoli
rozciągają się w uśmiechu, a on sam składa ostatni buziak na zapewne czerwonym
już śladzie. Kiedy Harry odsunął się już ode mnie, uśmiechnął się do mnie
głupio, a ja odruchowo zamachnęłam się, żeby go spoliczkować. Jednak chłopak
zrobił szybki unik przez co moja dłoń nawet nie dotknęła jego policzka, a on
sam gwałtownie złapał moje nadgarstki. Jego oczy powoli zaczęły znowu stawać
się okropnie ciemne tak jak miałam okazję obserwować to już podczas walki ze
Smithem. Przeraziłam się, że Harry zrobi mi krzywdę, ale chłopak opanował się
po chwili, biorąc głęboki oddech. Moje nadgarstki zostały uwolnione dopiero po
tym jak zostałam zmuszona do trzymania moich rąk opuszczonych wzdłuż ciała.
- Odbiło ci?! Nawet nie próbuj więcej tego robić!
Zrozumiano?! - warknął nieprzyjemnym tonem.
- Nie, nie odbiło mi. Jesteś bezczelny, przecież prosiłam
żebyś przestał, więc powinieneś był to zrobić. - odparłam cicho.
- Ja chyba nigdy nie zrozumiem kobiet! Najpierw dajesz mi
sygnał, że chcesz, żebym cię zaliczył, a potem masz do mnie pretensje i prawie
dałaś mi w twarz! Ogarnij się! - wywrócił oczami Harry. Jego wypowiedź sprawiła
po prostu, że zaczęłam krztusić się własną śliną. Że co?
- Zaliczyć? Ciekawe kiedy ci dałam coś takiego do
zrozumienia!
- Przyprowadziłaś mnie do pustej kuchni, wcześniej karząc mi
za sobą iść. Trochę dziwi mnie twój wybór, ale skoro wolisz na blacie, czy
stole, to okej. Mnie jest wszystko jedno, ale wreszcie się zdecyduj czego
chcesz. Jesteś dziwna. - westchnął.
- Ja jestem dziwna? Koleś, to nie ja rozumiem słowo 'chodź'
jako 'przeleć mnie na blacie'! - obruszyłam się.
- W takim razie po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Żeby cię opatrzyć? Masz rozcięcie na łuku brwiowym? - westchnęłam.
- Opatrzyć? Po co? To tylko mała ranka i trochę krwi. -
spojrzał na mnie jak na debilkę. Ej synek, w tym pomieszczeniu to ty jesteś ten
walnięty w główkę, nie ja!
- Dla ciebie to mała ranka, a dla mnie to wygląda tak, że
mnie uratowałeś. Ale skoro ci nic nie jest to...
- Dobra, opatrz mi to, jeżeli cię to uszczęśliwi. - wszedł
mi w słowo Harry i z westchnieniem usiadł na krześle, dając mi wreszcie swobodę
poruszania. Woohooo. Od razu lepiej się czuję, kiedy chłopak nie oplata mnie
ciasno swoimi rękami. - Apteczka jest w tamtej szafce. – mruknął i siadł na
krzesełku nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. W jego oczach błyszczały
iskierki pożądania, ale starałam się je ignorować. Wyciągnęłam z szafki
apteczkę, i wyszukałam w niej wacik, który nasączyłam wodą utlenioną.
Westchnęłam w duchu i stanęłam między nogami Harry’ego, zmuszając go, aby
podniósł głowę wyżej i zaczęłam delikatnie przecierać jego zakrwawiony łuk
brwiowy. Chłopak syknął cicho i nie przestawał ani na chwilę przeszywać mnie
swoim szmaragdowym spojrzeniem. Dezorientował mnie tym, jednak starałam się
robić wszystko z jak największym skupieniem i nie pokazać mu jak bardzo mnie
dekoncentruje. Nie chcę, żeby wiedział jaki wpływ ma na moją osobę. Starałam
się zignorować fakt, że chłopak zaczął coś wpisywać w moim telefonie,
wyciągniętym z kieszeni jego spodni ciasno przylegających do jego nóg. Jeżeli
ten dupek szuka w nim mojego numeru to go kopnę w krocze, obiecuję. Naprawdę
ostatkami sił powstrzymywałam się od przywalenia mu. Chłopak wsadził mój
telefon do tylnej kieszeni moich spodenek i wyszczerzył się głupkowato w moją
stronę. Szybko przykleiłam mały, prawie niewidoczny plasterek na rankę Harry’ego.
Odsunęłam się od niego zanim zdążył wpaść na kolejny idiotyczny pomysł, który
obejmowałby także moją osobę.
- Gotowe. – powiedziałam i wyrzuciłam wacik do kosza.
- Dzięki. - westchnął. - Ten plaster serio jest konieczny?
- Jezu, marudzisz gorzej niż dziecko! - mruknęłam, opierając
się o blat i patrząc na chłopaka. - Tak, jest konieczny.
- Mhm, okej. - odparł z westchnieniem, wywracając oczami. -
Pokaż mi ten wisiorek. – dodał szorstko, dalej siedząc na krześle przy stole i
przypatrując się każdemu mojemu ruchowi.
- Nie, rozumiesz? Nie wiem po co chcesz go zobaczyć, ale nie
pokażę ci go. Chyba, że powiesz mi dlaczego spojrzenie na niego wywołało u
ciebie taką furię. – powiedziałam, odważnie mierząc się z jego groźnym
spojrzeniem, które padło na mnie od razu po wypowiedzeniu moich słów.
- Za dużo chcesz wiedzieć! A ja i tak go zobaczę, złotko.
Prędzej, czy później. Mam nadzieję tylko, że zdajesz sobie sprawę z tego, że im
dłużej ja będę czekał, tym dla ciebie gorzej. – warknął po czym szybko się
podniósł, przewracając krzesło od zamaszystego ruchu. Nie przejmując się tym,
zmierzył mnie jeszcze spojrzeniem. – Jeszcze się zobaczymy, mała. – rzucił, po
czym wyszedł z kuchni. Stałam dalej oparta o blat, w kompletnym szoku i
totalnie nie wiedząc czy Harry mówił serio i czy powinnam się faktycznie go
bać, czy nie.
On mówi poważnie? Naprawdę nie zamierza sobie mnie odpuścić?
Powinnam się go bać?
W głowie szumiało mi od nadmiaru pytań. To wszystko wydaje
się jakimś cholernie głupim snem, z którego bardzo chcę się obudzić.
Konfrontacja z Harry'm całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi. Jedyne co
teraz chcę zrobić to jak najszybciej wrócić do domu, zanim znów się na niego
natknę. Pokręciłam głową i opuściłam kuchnię, od razu wpadając na Jade.
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukałam! – uśmiechnęła się
dziewczyna.
- Tak? – spytałam, dalej będąc w lekkim szoku. – A tak,
chciałaś coś?
- Tak, chciałam cię zapytać, czy wracasz do domu… Mój
znajomy Niall nas podwiezie… - powiedziała, lustrując mnie spojrzeniem. - Coś
się stało? Wydajesz się jakaś wytrącona z równowagi. – dodała zmartwiona.
- Nie, jest okej. – uśmiechnęłam się słabo, przeczesując
dłonią włosy i odgarniając je do tyłu.
- O cholera, masz malinkę? – spytała zaskoczona. – Zostawić
cię na chwilę, a już stajesz się duszą towarzystwa. – wyszczerzyła się.
Cholera! Pieprzony dupek!
- Powiedzmy, że spotkałam pewnego nachalnego idiotę, który
opatrznie zrozumiał moją troskę. – wywróciłam oczami i westchnęłam, uciekając
wzrokiem od pytającej miny przyjaciółki. I wtedy dostrzegłam go… Zaśmiewał się
z czegoś razem z Louisem, popijając piwo. Jego wzrok również spoczął na mnie, a
jego usta natychmiast rozciągnęły się w uśmieszku. Puścił mi oczko. Zdawał
sobie sprawę z tego jak bardzo wytrącił mnie z równowagi.
- On? – spytała, spoglądając jedynie chwilowo na osobę
Harry’ego. – Cholera, Faith, nie mów, że to on.
- A jak on… to? – spojrzałam na nią z lekkim strachem w oczach.
Dziewczyna już wiedziała, że to na pewno on, czekałam tylko na wyjaśnienie kim
takim jest Harry. Kto jak kto, ale Jade na pewno wie. Mogę się założyć, że
obczaiła już nazwiska i wygląd większości takich typków w Londynie.
- To masz przechlapane... Harry Styles… W Londynie nazywany
również Scream. – powiedziała, a ja
przełknęłam głośno ślinę, nie ośmielając się nawet spojrzeć w jego stronę. –
Wszyscy go znają, dużo o nim słyszałam. Z tego co wiem szybko zdobył sobie taką
sławę. Niestety nie jest ona przyjazna. Budzi grozę we wszystkich. W ostatnim
czasie kilka razy go aresztowano za pobicia... Do nieprzytomności. I za walki w
klubach. Ostatniemu założyli szwy. Jest bardzo silny i porywczy. Lepiej nie
wchodzić mu w drogę. W sumie jest również bardzo tajemniczy. Nikt o nim nie wie
zbytnio dużo. Najwięcej wydaje się wiedzieć Louis, chłopak Eleanor, z którym
zna się z czasów zanim przeprowadził się tu rok temu. Z tego co wiem wydaje się
być tylko takim niewinnym chłopczykiem… Potrafi tak zbajerować laskę, że jesteś
sama u niego, nawet nie wiedząc kiedy, sama chcąc… - dokończyła. – Faith on
nie odpuszcza sobie żadnej, która wpadnie mu w oko i którą sobie upatrzył…
- Cholera jasna. – szepnęłam, przejeżdżając palcem po
czerwonym śladzie, zostawionym przez niego na mojej szyi. Mam przechlapane.
____________________________________________________________
Rozdział 3 dodany był kilka dni temu, po czym go usunęłam, bo całkowicie zmieniłam na niego koncepcję. Zrobiłam tym niemałe zamieszanie, ale mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkodziło, bo teraz mam już wszystko przemyślane. Rozdział jest rozbudowany i całkowicie inny niż planowałam, ale podoba mi się. Nowe notki powinnam dodawać regularnie, ale jeżeli ktoś będzie to komentował, bo sama dla siebie przecież nie będę tego pisała.
Czytasz = Komentujesz. Chcę wiedzieć, czy ktokolwiek czyta to... coś. :)