czwartek, 30 stycznia 2014

3. Big house party with a crowded kitchen…

*Faith*
Po bezproblemowym przeciśnięciu się przez tłum nastolatków znajdujących się na imprezie, weszłam do kuchni, wciągając za sobą do niej także Harry’ego. Lekko przerażający wydawał mi się fakt, że jesteśmy tu sami, szczególnie po negatywnie imponującym pokazie furii chłopaka. Jednak jakby nie patrzeć obronił mnie, więc pozostawało mi po prostu wierzyć w to, że nic mi nie zrobi.
Kuchnia w domu Louisa nie różniła się od reszty domu pod względem wystroju. Wszystkie pomieszczenia jakie odwiedziłam były w stonowanych ze sobą kolorach, urządzone w nowoczesnym stylu - tak było i tu. Jednak w tym momencie ta kuchnia zdecydowanie odbiegała od wyrazu reszty domu – była jedynym miejscem, gdzie można było swobodnie oddychać. Mogłoby się wydawać, że tylko do tego pomieszczenia nie dotarła jeszcze chmara pijanych nastolatków, ale napewno nie jest to prawdą. Rozlane na podłodze drinki i porozrzucane po blacie puste puszki po piwie skutecznie dają do zrozumienia o niedawnej obecności imprezowiczów. Naprawdę życzę powodzenia Louisowi w sprzątaniu tego całego bałaganu.
Rozglądałam się po całej kuchni, starając się wywnioskować, w której szafce mogłaby znajdować się apteczka, jednak ta czynność szybko została mi przerwana przez Harry'ego. Chłopak niespodziewanie gwałtownym ruchem obrócił mnie w swoją stronę, swoje ręce kładąc na moich biodrach. Spojrzałam na niego z dezorientacją.
- Co ty robisz? - spytałam cicho. Chłopak, nie odpowiadając na moje pytanie, po prostu oparł się o ścianę, przyciągając moje biodra do swojego krocza. Nie spodziewając się takiego ruchu z jego strony przylgnęłam do niego całym swoim ciałem, dłonie instynktownie umieszczając na jego klacie. Dawało mi to swoistego rodzaju gwarancję łatwego odpychania się od ciała Harry'ego gdyby coś jednak poszło nie tak sympatycznie jak planowałam. - Harry...
- Ćśśś... - uciszył mnie szeptem, na co impulsywnie nerwowo przygryzłam wargę. Nie znam go, nie wiem kim jest, nie wiem do czego jest zdolny, a cholernie coś mnie do niego ciągnie. To chore, bo jakieś dziwne uczucie sprawia, że w niebezpieczny jak dla mnie sposób mnie pociąga, działając na mnie inaczej niż bym sama chciała. Dlaczego nie mam ochoty przerywać niczego co on zaczyna tylko po to by zobaczyć gdzie mnie to zaprowadzi? - Grzeczna dziewczynka, słuchasz się mnie. - kolejny raz wyszeptał, bawiąc się kosmykiem moich blond włosów, który po chwili założył mi za ucho. Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, zwyczajnie zaprzeczyć jego słowom, kiedy Harry położył palec na moich wargach, znów mnie uciszając. - Nie mów nic. Uh... Jesteś taka niepokorna. Robiłaś to o co cię prosiłem, dopóki nie wspomniałem o tym, że mi ulegasz. Zrobisz wszystko byleby tylko nie pokazać mi, że mam na ciebie jakikolwiek wpływ, prawda?
- Nie masz na mnie żadnego wpływu, Harry. Jesteś za pewny siebie, wiesz? - westchnęłam.
- Właśnie o tym mówiłem. Zaprzeczasz moim słowom, nawet jeżeli wiesz, że okłamujesz i siebie i mnie. - zaśmiał się cicho. - Chciałbym cię tylko poznać, wiedzieć o tobie wszystko.
- W jakim sensie wiedzieć o mnie wszystko? - spytałam, ignorując pierwszą część wypowiedzi Harry'ego. Nie zamierzam kłócić się z nim o ten aspekt. Egoizm chłopaka jest na tyle duży, że utrzymywałby swoje zdanie na temat swojego władania moimi odczuciami, nawet jakbym zaprzeczyła temu milion razy.
- Numer telefonu, adres, takie sprawy... - powiedział, nawijając sobie na palec kosmyk moich włosów. Co on ma jakiś fetysz z tymi włosami, że ciągle ich dotyka?
- Naprawdę myślisz, że podam ci takie informacje? - zakpiłam.
- Złotko, wiem, że nie. Jesteś zbyt grzeczniutką dziewczynką, która nie ma o niczym pojęcia. Ale nie martw się, nie oczekiwałem tego, że mi to powiesz. Zdobędę bezproblemowo te ciekawiące mnie informacje.
- Nie rozśmieszaj mnie, Harry. Nie wiesz nawet dokładnie kim jestem, więc nie dowiesz się też o mnie zbyt wiele. - westchnęłam, starając się odsunąć swoje ciało od chłopaka, co on sam po prostu mi uniemożliwił, przyciągając mnie mocniej do siebie.
- Wiem, że masz na imię Faith i to mi wystarczy. Kiedy zależy mi na zdobyciu informacji o kimś, wystarczy mi znajomość jego imienia. – mrugnął do mnie okiem i uśmiechnął się.
- Jaaaasne. - prychnęłam. - Puść mnie, Harry.
- Nie, Faith. Nie puszczę cię. - westchnął. Nic więcej nie mówiąc, Harry pochylił się nade mną i kładąc dłonie na moje policzki przywarł wargami do moich ust. Kompletnie nie spodziewałam się czegoś takiego z jego strony. Z początku powolny i czuły pocałunek chłopaka zmienił się w namiętny i natarczywy przez co zupełnie już wytrącił mnie z równowagi i stabilizacji emocjonalnej. Wewnętrznie byłam całkowicie rozbita i po prostu sama nie wiedząc kiedy, odwzajemniłam jego czułość, jeszcze bardziej ją pogłębiając. Jakkolwiek głupie to nie było, chciałam po prostu przetestować dokąd mnie to wszystko zaprowadzi. Raz się żyje, a jeden pocałunek z nieznajomym nie jest jakąś zbrodnią. Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiła. YOLO, bitches.
Całowanie się z tym kędzierzawym chłopakiem jest chyba najbardziej szaloną rzeczą jaką kiedykolwiek robiłam. Harry przygryzł delikatnie moją wargę, a następnie odsunął swoje usta od moich, tylko po to by po chwili złożyć na nich jeszcze jeden krótki buziak. Chłopak uśmiechnął się do mnie i pogłaskał mnie po policzku, po czym przywarł wargami do skóry mojej szyi. Wszystkie jego ruchy były przepełnione niecierpliwością, zachłannością i namiętnością. Harry szybko i kilkakrotnie znaczył pocałunkami ścieżkę prowadzącą od złączenia mojej szyi z ramionem, aż po miejsce tuż pod moim uchem. Jego dłonie powoli wsunęły się pod moją koszulkę. Zadrżałam, kiedy poczułam jak chłodne ręce Harry'ego wędrują w górę po rozgrzanej skórze moich pleców.
- Przestań. - poprosiłam szeptem. Chłopak właśnie przekroczył granicę bezczelności jaką byłam wstanie tolerować, a mój rozum w takim momencie po prostu wyparował. W tym momencie Harry jakby robiąc mi na złość zassał skórę tuż pod moim uchem, ewidentnie chcąc zrobić mi malinkę. W reakcji tylko złapałam materiał jego białej koszulki, gniotąc go w dłoniach, trzymanych niezmiennie na jego klacie. Kolejny raz spróbowałam odsunąć się od niego, co tylko poskutkowało jedynie mocniejszym przyssaniem się chłopaka do tego nieszczęsnego miejsca już i tak przez niego naruszonego. Ciche westchnienie wydostało się z moich rozchylonych warg. Cholera, to przyjemne, bardzo przyjemne. Przy mojej skórze poczułam tylko jak usta chłopaka powoli rozciągają się w uśmiechu, a on sam składa ostatni buziak na zapewne czerwonym już śladzie. Kiedy Harry odsunął się już ode mnie, uśmiechnął się do mnie głupio, a ja odruchowo zamachnęłam się, żeby go spoliczkować. Jednak chłopak zrobił szybki unik przez co moja dłoń nawet nie dotknęła jego policzka, a on sam gwałtownie złapał moje nadgarstki. Jego oczy powoli zaczęły znowu stawać się okropnie ciemne tak jak miałam okazję obserwować to już podczas walki ze Smithem. Przeraziłam się, że Harry zrobi mi krzywdę, ale chłopak opanował się po chwili, biorąc głęboki oddech. Moje nadgarstki zostały uwolnione dopiero po tym jak zostałam zmuszona do trzymania moich rąk opuszczonych wzdłuż ciała.
- Odbiło ci?! Nawet nie próbuj więcej tego robić! Zrozumiano?! - warknął nieprzyjemnym tonem.
- Nie, nie odbiło mi. Jesteś bezczelny, przecież prosiłam żebyś przestał, więc powinieneś był to zrobić. - odparłam cicho.
- Ja chyba nigdy nie zrozumiem kobiet! Najpierw dajesz mi sygnał, że chcesz, żebym cię zaliczył, a potem masz do mnie pretensje i prawie dałaś mi w twarz! Ogarnij się! - wywrócił oczami Harry. Jego wypowiedź sprawiła po prostu, że zaczęłam krztusić się własną śliną. Że co?
- Zaliczyć? Ciekawe kiedy ci dałam coś takiego do zrozumienia!
- Przyprowadziłaś mnie do pustej kuchni, wcześniej karząc mi za sobą iść. Trochę dziwi mnie twój wybór, ale skoro wolisz na blacie, czy stole, to okej. Mnie jest wszystko jedno, ale wreszcie się zdecyduj czego chcesz. Jesteś dziwna. - westchnął.
- Ja jestem dziwna? Koleś, to nie ja rozumiem słowo 'chodź' jako 'przeleć mnie na blacie'! - obruszyłam się.
- W takim razie po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Żeby cię opatrzyć? Masz rozcięcie na łuku brwiowym? - westchnęłam.
- Opatrzyć? Po co? To tylko mała ranka i trochę krwi. - spojrzał na mnie jak na debilkę. Ej synek, w tym pomieszczeniu to ty jesteś ten walnięty w główkę, nie ja!
- Dla ciebie to mała ranka, a dla mnie to wygląda tak, że mnie uratowałeś. Ale skoro ci nic nie jest to...
- Dobra, opatrz mi to, jeżeli cię to uszczęśliwi. - wszedł mi w słowo Harry i z westchnieniem usiadł na krześle, dając mi wreszcie swobodę poruszania. Woohooo. Od razu lepiej się czuję, kiedy chłopak nie oplata mnie ciasno swoimi rękami. - Apteczka jest w tamtej szafce. – mruknął i siadł na krzesełku nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. W jego oczach błyszczały iskierki pożądania, ale starałam się je ignorować. Wyciągnęłam z szafki apteczkę, i wyszukałam w niej wacik, który nasączyłam wodą utlenioną. Westchnęłam w duchu i stanęłam między nogami Harry’ego, zmuszając go, aby podniósł głowę wyżej i zaczęłam delikatnie przecierać jego zakrwawiony łuk brwiowy. Chłopak syknął cicho i nie przestawał ani na chwilę przeszywać mnie swoim szmaragdowym spojrzeniem. Dezorientował mnie tym, jednak starałam się robić wszystko z jak największym skupieniem i nie pokazać mu jak bardzo mnie dekoncentruje. Nie chcę, żeby wiedział jaki wpływ ma na moją osobę. Starałam się zignorować fakt, że chłopak zaczął coś wpisywać w moim telefonie, wyciągniętym z kieszeni jego spodni ciasno przylegających do jego nóg. Jeżeli ten dupek szuka w nim mojego numeru to go kopnę w krocze, obiecuję. Naprawdę ostatkami sił powstrzymywałam się od przywalenia mu. Chłopak wsadził mój telefon do tylnej kieszeni moich spodenek i wyszczerzył się głupkowato w moją stronę. Szybko przykleiłam mały, prawie niewidoczny plasterek na rankę Harry’ego. Odsunęłam się od niego zanim zdążył wpaść na kolejny idiotyczny pomysł, który obejmowałby także moją osobę.
- Gotowe. – powiedziałam i wyrzuciłam wacik do kosza.
- Dzięki. - westchnął. - Ten plaster serio jest konieczny?
- Jezu, marudzisz gorzej niż dziecko! - mruknęłam, opierając się o blat i patrząc na chłopaka. - Tak, jest konieczny.
- Mhm, okej. - odparł z westchnieniem, wywracając oczami. - Pokaż mi ten wisiorek. – dodał szorstko, dalej siedząc na krześle przy stole i przypatrując się każdemu mojemu ruchowi.
- Nie, rozumiesz? Nie wiem po co chcesz go zobaczyć, ale nie pokażę ci go. Chyba, że powiesz mi dlaczego spojrzenie na niego wywołało u ciebie taką furię. – powiedziałam, odważnie mierząc się z jego groźnym spojrzeniem, które padło na mnie od razu po wypowiedzeniu moich słów.
- Za dużo chcesz wiedzieć! A ja i tak go zobaczę, złotko. Prędzej, czy później. Mam nadzieję tylko, że zdajesz sobie sprawę z tego, że im dłużej ja będę czekał, tym dla ciebie gorzej. – warknął po czym szybko się podniósł, przewracając krzesło od zamaszystego ruchu. Nie przejmując się tym, zmierzył mnie jeszcze spojrzeniem. – Jeszcze się zobaczymy, mała. – rzucił, po czym wyszedł z kuchni. Stałam dalej oparta o blat, w kompletnym szoku i totalnie nie wiedząc czy Harry mówił serio i czy powinnam się faktycznie go bać, czy nie.
On mówi poważnie? Naprawdę nie zamierza sobie mnie odpuścić? Powinnam się go bać?
W głowie szumiało mi od nadmiaru pytań. To wszystko wydaje się jakimś cholernie głupim snem, z którego bardzo chcę się obudzić. Konfrontacja z Harry'm całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi. Jedyne co teraz chcę zrobić to jak najszybciej wrócić do domu, zanim znów się na niego natknę. Pokręciłam głową i opuściłam kuchnię, od razu wpadając na Jade.
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukałam! – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Tak? – spytałam, dalej będąc w lekkim szoku. – A tak, chciałaś coś?
- Tak, chciałam cię zapytać, czy wracasz do domu… Mój znajomy Niall nas podwiezie… - powiedziała, lustrując mnie spojrzeniem. - Coś się stało? Wydajesz się jakaś wytrącona z równowagi. – dodała zmartwiona.
- Nie, jest okej. – uśmiechnęłam się słabo, przeczesując dłonią włosy i odgarniając je do tyłu.
- O cholera, masz malinkę? – spytała zaskoczona. – Zostawić cię na chwilę, a już stajesz się duszą towarzystwa. – wyszczerzyła się. Cholera! Pieprzony dupek!
- Powiedzmy, że spotkałam pewnego nachalnego idiotę, który opatrznie zrozumiał moją troskę. – wywróciłam oczami i westchnęłam, uciekając wzrokiem od pytającej miny przyjaciółki. I wtedy dostrzegłam go… Zaśmiewał się z czegoś razem z Louisem, popijając piwo. Jego wzrok również spoczął na mnie, a jego usta natychmiast rozciągnęły się w uśmieszku. Puścił mi oczko. Zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo wytrącił mnie z równowagi.
- On? – spytała, spoglądając jedynie chwilowo na osobę Harry’ego. – Cholera, Faith, nie mów, że to on.
- A jak on… to? – spojrzałam na nią z lekkim strachem w oczach. Dziewczyna już wiedziała, że to na pewno on, czekałam tylko na wyjaśnienie kim takim jest Harry. Kto jak kto, ale Jade na pewno wie. Mogę się założyć, że obczaiła już nazwiska i wygląd większości takich typków w Londynie.
- To masz przechlapane... Harry Styles… W Londynie nazywany również Scream. – powiedziała,  a ja przełknęłam głośno ślinę, nie ośmielając się nawet spojrzeć w jego stronę. – Wszyscy go znają, dużo o nim słyszałam. Z tego co wiem szybko zdobył sobie taką sławę. Niestety nie jest ona przyjazna. Budzi grozę we wszystkich. W ostatnim czasie kilka razy go aresztowano za pobicia... Do nieprzytomności. I za walki w klubach. Ostatniemu założyli szwy. Jest bardzo silny i porywczy. Lepiej nie wchodzić mu w drogę. W sumie jest również bardzo tajemniczy. Nikt o nim nie wie zbytnio dużo. Najwięcej wydaje się wiedzieć Louis, chłopak Eleanor, z którym zna się z czasów zanim przeprowadził się tu rok temu. Z tego co wiem wydaje się być tylko takim niewinnym chłopczykiem… Potrafi tak zbajerować laskę, że jesteś sama u niego, nawet nie wiedząc kiedy, sama chcąc… - dokończyła. – Faith on nie odpuszcza sobie żadnej, która wpadnie mu w oko i którą sobie upatrzył…
- Cholera jasna. – szepnęłam, przejeżdżając palcem po czerwonym śladzie, zostawionym przez niego na mojej szyi. Mam przechlapane.
____________________________________________________________
Rozdział 3 dodany był kilka dni temu, po czym go usunęłam, bo całkowicie zmieniłam na niego koncepcję. Zrobiłam tym niemałe zamieszanie, ale mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkodziło, bo teraz mam już wszystko przemyślane. Rozdział jest rozbudowany i całkowicie inny niż planowałam, ale podoba mi się. Nowe notki powinnam dodawać regularnie, ale jeżeli ktoś będzie to komentował, bo sama dla siebie przecież nie będę tego pisała.
Czytasz = Komentujesz. Chcę wiedzieć, czy ktokolwiek czyta to... coś. :)

niedziela, 26 stycznia 2014

2. Little Black Dress did you come here alone?

*Faith*
Dalej opierałam się o bar, przy którym zostawiła mnie Jade. Ja rozumiem wszystko, ale ‘idę do kibla’ nie oznacza chyba ‘zostawię cię tu i już nie wrócę’. Westchnęłam. Znając Jade spotkała jakiegoś przystojniaka i go wyrywa, a ja jak idiotka na nią czekam. Wywróciłam oczami, kiedy poczułam wibrację w tylnej kieszeni spodenek. Wyciągnęłam telefon i odkładając drinka na bar, zaczęłam odpisywać na smsa przyjaciółki. Wzrok mając utkwiony w ekranie iPhone’a, poczułam jak czyjeś ręce wędrują na moją talię. Będąc przekonana, że chodzi o to, żebym się przesunęła i udostępniła swobodniejsze dojście do baru, postanowiłam zrobić krok w bok. Jednak widocznie źle wyczułam intencje osoby zakłócającej moją przestrzeń osobistą. Kiedy ledwo spróbowałam wykonać jakikolwiek ruch, zostałam pociągnięta do przodu. Zaskoczona, nie spodziewając się tego wypuściłam mój telefon z rąk z momentem przywarcia biodrami do krocza dziwnego osobnika, trzymającego w rękach złapany przez siebie mój telefon. Podniosłam wzrok, mierząc się z wysoką postacią, której ręce powoli z mojej talii zaczęły zsuwać się na biodra. Nie uchodziło wątpliwości, że chłopak znacznie przewyższał wszystkie znane mi osoby wzrostem, sama ja sięgałam mu ledwie do ramienia. Pierwsze co przykuło moją uwagę to kręcone włosy bruneta. Zaczesane lekko do góry loki naprawdę potrafiły sprowadzać wzrok na ich posiadacza. Chcąc zmierzyć się z pewnością chłopaka, spojrzałam w jego oczy. Chwilowo nie mogłam racjonalnie myśleć. Tęczówki chłopaka miały bardzo intensywny kolor zieleni. Nieprzeciętna, niewinnie chłopięca uroda chłopaka bardzo mnie poruszyła, ale jego zachowanie względem mojej osoby odrzuciło. W momencie, w którym miałam prosić o zwrot mojej komórki, facet wsadził telefon do tylnej kieszeni swoich spodni, uśmiechając się zawadiacko. Co do cholery?
- Cześć, mała. – zwrócił się do mnie, zachrypniętym głosem.
- Mała to jest twoja pała. Ja jestem co najwyżej niska. – prychnęłam. Moje zbulwersowanie zwykłym słowem ‘mała’ widocznie rozbawiło chłopaka, który roześmiał się dźwięcznym śmiechem, ukazując w policzkach piękne, głębokie dołeczki. Skłamałabym mówiąc, że widząc to nie zmiękły mi nogi.
- Nie przypominam sobie, byś to sprawdzała, ale zawsze możesz… - wyszeptał do mojego ucha, przygryzając jego płatek. Zadrżałam, co chłopak kolejny raz skomentował gardłowym śmiechem. Cholera.
- Raczej nie skorzystam z tej propozycji. – mruknęłam. Z całych sił próbowałam wyswobodzić się z uścisku chłopaka, jednak on wydawał się być nawet nie wzruszony moimi poczynaniami. Nieznajomy bezczelnie mocniej przycisnął moje biodra do siebie, co wywołało u mnie niespodziewane, ciche westchnięcie. Chłopak uśmiechnął się w ten swój dziwny sposób, nie dało się ukryć, spodobała mu się reakcja, którą ode mnie otrzymał. – Przestań.
- Dlaczego? Tobie to sprawia przyjemność, a mnie twoja reakcja cholernie zadowala…  - wyszeptał.
- Nie sprawia mi to przyjemności, nie znam cię! Proszę, a wręcz żądam, żebyś mnie puścił!
- Jesteś zadziorna. To fajne. To będzie dobra zabawa, na której końcu mi ulegniesz. – wymruczał, szczerząc się jak głupi do sera.  Z trudem zmuszałam się do zachowywania resztek rozumu, kiedy wpatrywał we mnie swoje szmaragdowo zielone spojrzenie. Cholera, jak możliwe, że chłopak, który wygląda jak anioł z każdym uśmiechem potrafi być takim dupkiem? – Jestem Harry.
- A ja Faith. – mruknęłam niechętnie. – Oh, jesteś nawalonym dupkiem, czy po prostu lowelasem? –  uśmiechnęłam się sztucznie, co wywołało kolejny wybuch śmiechu u tajemniczego chłopaka. Co go tak bawi? Ja bynajmniej nie widzę w tym nic śmiesznego.
- Powiedzmy, że z kimś, komu bardzo przypadłaś do gustu.
Westchnęłam, podejmując kolejną próbę oderwania chodź minimalnie swojego ciała, od ciała chłopaka. Harry jest strasznie dziwny, niby niewinny, ale coś w jego oczach, jakiś dziwny błysk, nie pozwala mi zacząć tak o nim myśleć. Wręcz chłopięca uroda chłopaka istnie wyklucza się z jego bezczelnym zachowaniem.
- Czego chcesz? Wolałabym żebyś pozwolił mi się odsunąć. Tak tylko mówię. – mruknęłam.
- Ale dlaczego? Tak jest dużo lepiej. – uśmiechnął się. – Mogę zobaczyć twój wisiorek? – spytał. Że co? To pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu i zmusiło do zmarszczenia brwi, patrząc z uwagą i dezaprobatą na chłopaka.
- Nie. – odparłam krótko.
- Wolałbym jednak go zobaczyć. – odparł, nie spuszczając wzroku z mojego wisiorka. Oh, żeby tylko na niego się patrzył, to bym to jeszcze zniosła, ale wzrost Harry’ego z łatwością pozwalał mu na przenoszenie wzroku w dół mojego dekoltu.
- A ja wolałabym żebyś nie gapił mi się perfidnie w dekolt kiedy ze mną rozmawiasz. Jak widać oboje nie możemy oczekiwać od siebie tego co byśmy chcieli. – westchnęłam, a chłopak natychmiast spojrzał mi w oczy.
- Pokaż mi go. – powiedział szorstkim tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nie. Jest dla mnie ważny. Pokazuję go tylko komuś na kim mi zależy. Nie wydaje mi się byś był w gronie tych osób, więc spadaj. – westchnęłam.
- Skoro tak wolisz się bawić… Nie wiesz na co się porywasz… - uśmiechnął się przelotnie pod nosem Harry. Co ma na myśli? Nie dane było mi jednak zapytać, bo naszą konwersację przerwało niemałe zamieszanie tworzące się za plecami Harry’ego.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę, Styles! Coś mi się wydaje, że nie skończyliśmy i czas wyrównać porachunki! – powiedział ktoś głosem przepełnionym… pogardą? Twarz Harry’ego skamieniała w wyrazie wkurzenia.
- Kurwa. – przeklął pod nosem, po czym puścił mnie wreszcie. Zabawne, ktoś musiał go wkurzyć, żeby poszedł mi na ręką i zabrał ręce z moich bioder. Dzięki ci, ktosiu. Chłopak odwrócił się w stronę tamtego faceta umożliwiając mi spojrzenie na niego. Moje zaskoczenie było tym większe, gdy okazało się, że był to nie jeden chłopak, a piątka. W jednym momencie z wielkiego zatłoczenia pokój przemienił się w swoisty ring – muzyka została przyciszona, a wolna przestrzeń wokół Harry’ego i nieznanych przybyszów dała im swobodę do bójki, która wisiała w powietrzu. Przerażało mnie to, że ja razem z Harry'm znajdowałam się w właśnie tutaj. Co ja do cholery robiłam przy Harry'm w miejscu gdzie prawdopodobnie rozegra się bójka? – Smith, żegnam! – warknął Harry. Jego pięści w jednej chwili zacisnęły się z ogromnym impetem, a wszystkie jego mięśnie zaczęły się napinać.
- Harry… Uspokój się, jedna impreza bez bójek, dobra? – westchnął Louis, pojawiając się momentalnie obok Harry’ego. Spojrzałam na piątkę chłopaków naprzeciwko nich, ale znikąd ich nie mogłam skojarzyć. Kompletnie nie wiedziałam kim są, nigdy wcześniej na pewno ich nie spotkałam. – A was żegnam. Nie przypominam sobie byście mieli zaproszenie.
- Oh, Louis, stary przyjacielu. Przyjaciół wyrzucisz? – roześmiał się jeden z nich. Po głębszym przyjrzeniu się mu, stwierdziłam, że ma trochę minę kota, który sra na puszczy… Tak tylko mówię, nie żeby coś.
- Nie denerwuj mnie, Campbell. – warknął Louis. Oh, Campbell… Czyli to tak się nazywa kot srający po puszczy… Ups, mój błąd.
- A co to za ładna panienka? Twój nowy cel, Styles? Szkoda by było gdyby ktoś cię ubiegł, nie sądzisz? – wyszczerzył się chłopak, którego Harry nazwał ‘Smith’ i przekrzywił głowę w bok, wpatrując się we mnie, z chyba jeszcze większym impetem niż Styles. Przeraziło mnie to. Czułam się jak jakiś cel wyrwany z rąk jednego psychopaty, który wpadł w sidła drugiego. Louis momentalnie ruszył w moją stronę, chcąc zasłonić mnie swoim ciałem, ale ubiegł go Harry.
- Schowaj się za mną, nie tknie cię. – polecił, ukrywając mnie za swoimi plecami i tworząc swoistego rodzaju barierę między mną, a Smithem, której naturalnie nie miałam zamiaru przerywać. – A ty tknij ją tylko to ci nogi z dupy powyrywam! – warknął.
- Louis, coś się tak rzucił w jej stronę? Nie zamierzasz chronić swojej Eleanor? Już ci mówiłem, że chętnie się nią zaopiekuję. – odezwał się Campbell z szyderczym uśmieszkiem. Popatrzyłam na Louisa, którego w jednej chwili zaczął ogarniać gniew. Campbell zapewne wiedział, że El jest po prostu czułym punktem Lou, on naprawdę ją kochał i zrobiłby wszystko by ją ochronić, a ten kot srający po puszczy starał się ją wykorzystać, aby go sprowokować.
- Campbell, a zbliż się tylko do niej, to pożałujesz. – warknął Lou, chowając El za sobą. Spojrzałam z lekkim przerażeniem na dziewczynę, ale wydała się by mało wzruszona tym co się dzieje. Może sama przyzwyczaiła się już do tego typu akcji? Z rozwoju rozmowy mogę sugerować, że Eleanor miała już z nimi do czynienia.
Zobaczyłam również, że w naszą stronę przepycha się trójka chłopaków, w tym Liam, chłopak Danielle i trzy moje pozostałe przyjaciółki. Jednak nie dane było im do nas dotrzeć, ponieważ reszta składu przeciwnego ‘gangu’ stanęła im naprzeciw, zagradzając im możliwość dołączenia do nas.
- Pękasz, Styles? Naprawdę ta dziewczyna byłaby wspaniała w mojej kolekcji panienek, więc nara ci. – roześmiał się Smith, a na mojej twarzy od razu na jego słowa pojawił się grymas.
- Masz przesrane! – warknął Harry, zrywając się w jednej chwili w jego stronę, ale został pociągnięty na swoje miejsce przez Louisa.
- Nie, Harry. Nie daj się mu sprowokować. My tego nie zaczniemy. – westchnął.
- Myślisz, że tego nie zacznę, Tomlinson? – zaśmiał się chłopak. – Nie ma na co czekać, Jason. -  dodał, a kot srający na puszczy od razu rzucił się w stronę Louisa. Zauważyłam tylko, że podobna rzeź działa się już przy Danielle, Elenie, Jade i trójce chłopaków, którzy im towarzyszyli. Między nimi, a przybyszami rozegrała się również ostra wymiana zdań, z takim samym finałem; przynajmniej tak sądzę.
Pisnęłam, kiedy pierwszy cios dotarł do twarzy Harry’ego, zmuszając mnie na skupienie się na tym co dzieje się przy mnie. Ten kędzierzawy chłopak umie się bić, prawda? Przecież on musi potrafić się bić, te mięśnie opinane przez jego czarną koszulkę nie wyrobiły się od leżenia na kanapie przed telewizorem!
Uh, na moich oczach trwa walka a ja rozwodzę się nad zajebistością bicków Harry’ego, co jest ze mną nie tak?!
Harry odskoczył od Smitha, ale tylko na chwilę. Stojąc obok mnie, chłopak spojrzał na mnie, a jego już mroczny wzrok, który podczas całej naszej rozmowy był obecny, zaskakująco mocno pociemniał. Jakby chłopak w tym momencie dopiero dopuszczał to do siebie bardziej, te negatywne emocje, których nie umiałam rozszyfrować, a złość coraz bardziej go ogarniała. Co do cholery?!
Jego oczy zapłonęły dziwnym ogniem niepohamowanego gniewu, który od razu odnalazł w nim swój upust. Zacisnął mocno pięści i rzucił się z nimi na Smitha. Jego ruchy stały się niebezpiecznie szybkie, a ciosy silne. Furia jaka zaczęła ogarniać Harry’ego wydawała mi się z każdą chwilą coraz bardziej chora. Złość i gniew emanowała z niego, a wewnętrzny krzyk na jego poczynania uwiązł mi w gardle. Chciałam go powstrzymać, ale… bałam się go.
Dlaczego mam wrażenie jakbym to ja uwolniła w nim ten gniew? Co tu się do cholery dzieje? – to jedne z niewielu pytań, które w tym momencie przebiegały przez moje myśli.
- Pokonanie cię teraz nie sprawi mi tej satysfakcji, nie na jej oczach. Widzimy się na rundzie trzeciej. – syknął Harry, po czym odepchnął od siebie Smitha i podszedł do mnie, ciągle dysząc z wściekłości, ale rozluźniając uścisk pięści. Odsunęłam się przerażona. Nie zbliżę się do niego teraz, na pewno nie teraz. Harry spojrzał na mnie chyba trochę wkurzony moim ruchem, a jego oczy nie odzyskały jeszcze poprzedniego odcienia zieleni. Dopiero po chwili zauważyłam, że z jego łuku brwiowego leci krew. Jakkolwiek bym się go nie bała, obronił mnie, prawda?
- Chodź. – powiedziałam i pociągnęłam go za ramię, ruszając z nim na poszukiwanie apteczki, którą miałam nadzieję znaleźć w kuchni. Na ustach chłopaka od razu zagościł ten jego dziwny uśmieszek, po czym całkowicie rozluźnił uścisk swoich pięści.
____________________________________________________________
Po większych przygodach z przypadkowo usuniętym rozdziałem 2 (mój idiotyzm jest nie do opisania, jestem po prostu głupia i tępa), udało mi się go odzyskać i wstawić teraz jeszcze raz! Wooohooo! *brawa dla mnie*
Dobra nieważne. xD Jak tylko wrócę z ferii wstawię nowy rozdział. xD
P.S. Pod tym samym, usuniętym przypadkowo rozdziałem był przemiły komentarz na który bardzo chciałam odpowiedzieć, a mi się niestety nie udało, więc po prostu tu chciałam za niego podziękować! x

czwartek, 16 stycznia 2014

1. Little Black Dress just walked into the room…

*Faith*
- Widzimy się dziś na imprezie, co nie? Domówka zapowiada się świetnie! – ekscytowała się moja przyjaciółka Eleanor, razem z którą chodzę do klasy i siedzę w ławce od ponad miesiąca, dokładnie od momentu mojej przeprowadzki do Londynu. No tak, przecież dziś piątek i wielka impreza u nowego chłopaka dziewczyny, jeśli dobrze pamiętam Louisa. Jak mogłam zapomnieć, przecież El nawija o tej domówce od jakiegoś tygodnia.
- Nie wiem, El, nie mam ochoty. - mruknęłam z niezadowoleniem, wkładając kolejną książkę do szafki. Swoją drogą ciekawe kim jest ten nowy chłopak dziewczyny. Ciągle mówi tylko jaki to zajebisty nie jest, ale jak przychodzi do tego, żeby powiedzieć nam o nim coś więcej to milczy jak zaklęta. Eleanor, ta życiowa gaduła, która gada wszystko co jej ślina na język przyniesie, nie wygadała się jeszcze co do wyraźniejszej tożsamości swojego chłopaka! Koniec świata! Hmm… zgaduję, że jest to pozytywnie walnięty jak ona chłopak, tak tylko mówię. Nie żeby coś, ale to najbardziej zwariowana osoba z naszej paczki, więc ta słodka brunetka nie mogła znaleźć sobie kogoś innego niż chłopaka równie szalonego co ona.
- Na co nie masz ochoty, Faith? – spytała Elena, podchodząc do nas razem z Danielle i Jade. Zatrzasnęłam z impetem szafkę i uśmiechnęłam się do przyjaciółek. No tak, ciekawość Eleny jak zwykle wznosi się na najwyższe poziomy. Uwielbia wiedzieć wszystko i za to ją kocham. Ten mały potworek nie podda się, dopóki nie wydobędzie z ciebie każdej ciekawiącej ją informacji i nie przekona cię do swojego zdania. Zdążyłam się już przyzwyczaić do jej trudnego charakterku, w końcu co się dziwić, znamy się od piaskownicy. To właśnie z nią na samym początku przeprowadziłam się z Polski do Manchesteru, a potem Londynu.
- Nie ma ochoty! Czy wy ją słyszycie?! Nie ma ochoty na najlepszą domówkę w mieście! Trzymajcie mnie, bo ją pacnę! – lamentowała Eleanor, na co Danielle tylko wybuchnęła śmiechem, a ja wywróciłam oczami. Z kim ja się przyjaźnię?
- Eleanor, wyluzuj! Faith na pewno pójdzie, czekaj tylko, aż Jade wkroczy do akcji. – uśmiechnęła się przyjaciółka. Tak, Danielle miała rację. Jak zwykle. Co jak co, ale ta dziewczyna zawsze potrafiła spojrzeć na wszystko racjonalnie. Nie wiem jak ona to robi, ale zawsze jest bardzo opanowana. Nie to co ja, Eleanor, Elena i Jade. Czasem się dziwię, że podczas tego miesiąca spędzonego razem to my jeszcze do więzienia nie trafiłyśmy. Ale to chyba tylko dzięki Dani, ona jedna myśli rozsądnie. Dzięki ci panie za taką kochaną duszyczkę poznaną w tej szkole.
- Sorry, sorry, sorry. Czy ja właśnie dowiedziałam się, że ty nie chcesz iść na domówkę do Louisa? Nie wiem kim jest dokładnie, ale z tego co się orientuję to spoko ziomuś. Dziewczyno, cała szkoła marzy żeby iść na tą imprezę, a to że jesteśmy tam zaproszone znaczy, że mamy wejścia! Więc jak powiesz mi, że nie masz ochoty na taką domówkę, to pozwól, że razem z El cię po prostu pacniemy w pustą banię, okej? – przemówiła Jade. Dlaczego mnie nie dziwi, że dziewczyna zdążyła się zapoznać ze wszystkimi największymi guru imprez w tym mieście? Przecież to ona, śliczna brunetka, krasnoludek trochę większy od Eleny jest z nas wszystkich największą imprezowiczką. Pokonuje chyba samą Eleanor! Roześmiałam się i spojrzałam na przyjaciółki.
- Dobra, dobra, przyjdę. – uśmiechnęłam się, a Eleanor z Jade przybiły piątki.
- Yey! Czyli widzimy się na imprezie o 20! – wyszczerzyła się El, po czym wszystkie razem ruszyłyśmy do wyjścia ze szkoły. Jade cały czas nawijała o tym co słyszała o domówkach Louisa, a Eleanor zachwalała, że dziewczyna ma zupełną rację. W zasadzie tylko im buzie się nie zamykały, a ja wraz z Danielle i Eleną, śmiałyśmy się jedynie z ich rozemocjonowania. Naprawdę kocham te wariatki.
~*~
Uśmiechnęłam się szeroko w stronę Louisa, który opowiadał kolejny już tego wieczoru kawał. Eleanor z Jade już zaśmiewały się z niego do rozpuku, ale ja oczywiście jak to ja nie zrozumiałam żartu za pierwszym razem. Czasem wydaje mi się, że naprawdę jestem typową blondyną z mózgiem jak orzeszek. Ech. Przy okazji muszę przyznać, że Louis jest dokładnie taki jak myślałam na początku – pozytywnie walnięty. Poza tym to ma ogromny plus za pozytywne podejście do świata i genialne poczucie humoru! Co jak co, ale z El pasują do siebie idealnie. Naprawdę go polubiłam. Jest bardzo miły.
Wzięłam z baru o który się opierałam drinka i wyszczerzyłam się w stronę dziewczyn, które już upiły ponad połowę swoich. Kolejny głośny remix zaczął dobiegać z głośnika stojącego niedaleko mnie, w pierwszej chwili ogłuszając mnie. Muszę przyznać, że Jade miała rację, Louis robi genialne imprezy.
- Panie wybaczą na chwilę. – wyszczerzył się Lou, po czym dał Eleanor buziaka i odszedł od nas. Razem z Jade stałyśmy, uśmiechając się w stronę przyjaciółki, która patrzyła dalej za swoim chłopakiem, przeciskającym się między tłumem ludzi.
- Cóż… Miałaś rację jest naprawdę świetny. – powiedziałam, kiedy już miałam pewność, że Louis oddalił się od nas na tyle daleko, by nas nie usłyszeć. Co jak co, ale nie trwało to długo, biorąc pod uwagę głośną muzykę i drący się w niebogłosy tłum.
- Tak. Jest świetny, zabawny, pozytywnie walnięty i robi genialne imprezy. Eleanor masz swojego ideała. – roześmiała się Jade, co my z El skomentowałyśmy uśmiechem.
- Tak. Louis to mój ideał. – wyszczerzyła się. – Oj, ale nie bierz go za takiego dobrego dzieciaka. Nie widziałaś go w akcji. Jak przywalił jednemu gościowi, to myślałam, że się tamten nie podniesie. – roześmiała się El.
- Nie wygląda na takiego. – stwierdziła Jade z zaskoczeniem. – Wydaje się spokojny i opanowany.
- Jeszcze wielu rzeczy nie wiecie o nim i jego kumplach. Oj, widzę Jade, że słabo przeprowadziłaś wywiad na temat Louisa. – uśmiechnęła się dziewczyna. Już miałam ją pytać co ma na myśli, ale w tym momencie do dziewczyny podszedł Louis, obejmując od tyłu i mówiąc coś do niej, czego nie byłam w stanie wyłapać. – Przeproszę was na chwilę dziewczyny. – uśmiechnęła się El, po czym Louis spojrzał na nas i wykonał taki sam przyjacielski gest.
- Okej. – odparłyśmy razem z Jade, a dziewczyna razem z Louisem oddaliła się od nas, ruszając w gęstwinę tańczących nastolatków.
- Ciekawe co miała na myśli, mówiąc, że nie wiemy o nim wszystkiego… - powiedziała Jade, marszcząc brwi.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Pewnie tylko sobie z nas żartowała. – stwierdziłam z uśmiechem, bawiąc się zawieszką wisiorka, z którym od momentu otrzymania go, nie rozstawałam się nawet na chwilę.
*Harry*
Stałem, podpierając ścianę i nie zwracając szczególnej uwagi na dziewczyny, które już w ciągu kilku minut od mojego pojawienia się na imprezie, zdołały oblec moją osobę. Niestety nie było wśród nich takiej, która szczególnie przykułaby moją uwagę, co zmusiło mnie do poszukania sobie przeze mnie innego celu. Cóż, moja rosnąca potrzeba znalezienia dziewczyny na dzisiejszy wieczór była już bardzo wysoka.
Na brak panienek nie mogłem narzekać - te które interesowały się mną, widziały u mnie to na czym im zależało. Chodziło im o czystą zabawę, to dobrze, tak jak mnie. Jednak mimo wszystko ja zawsze wolałem wybrać taką, która byłaby dla mnie minimalnym wyzwaniem. Szkoda tylko, że każda moja ‘wybranka’ była albo na tyle przerażona, albo na tyle rozsądna, żeby dać mi to czego oczekiwałem. Po prostu większość dziewczyn, które spotykałem miało świadomość tego kim jestem i że ja nigdy nie odpuszczam. Wolą oddać mi się od razu, wiedząc, że im krótszy czas mojego oczekiwania, tym dla nich lepiej. To śmieszne, jak trochę kłopotów z prawem i należenie do ‘gangu’ potrafi sprawić, że stajesz się postrachem Londynu.
Większość nastolatków mających przywilej znajdowania się na tej imprezie razem z  ‘gangiem One Direction’ ma na tyle rozumu, że odsuwa się w głąb pomieszczenia, dość daleko ode mnie, żeby przypadkiem na mnie nie wpaść i nie wprowadzić tym w furię. Bawi mnie to za każdym razem, cholernie.
Popijałem piwo i rozglądałem się po pomieszczeniu, przyglądając się każdej dziewczynie z osobna, szukając tej odpowiedniej na dzisiejszy wieczór. Tyle pięknych, skąpo ubranych panienek, raj dla takiego łowcy jak ja. Jednak jedna szczególnie przykuła moją uwagę. Wydawała się być lekko zagubiona, błądząc wzrokiem po twarzach tłumu. Możliwe, że albo wydawało jej się nie pasować do ludzi otaczających ją, albo po prostu szukała kogoś znajomego. Kolejny raz zmierzyłem dokładnie wzrokiem blondynkę, popijającą drinka. Długie nogi okryte jedynie krótkimi, seksownymi szortami były dla mnie wystarczającą zachętą. Jednak coś po chwili bardziej zajęło moje myśli i bardziej przykuło moją uwagę. Coś co ozdabiało niewinnie jej dekolt, na którym spoczywał chwilowo mój wzrok. Moja pewność w jednej chwili legła w gruzach, natychmiast po tym się odbudowując. Odłożyłem prawie już pustą puszkę po piwie, a moje dłonie mimowolnie od razu zacisnęły się w pięści. Moje ciało od razu zaczęło napełniać się nieopanowanym gniewem, który starałem się w sobie przemóc, rozluźniając mięśnie. Jednak to nic nie dawało, a wewnętrzny krzyk rozpaczy i bezgranicznego mroku czającego się głęboko we mnie zaczynał powoli wypełniać mnie całego. Wydawało się być niemożliwym, całkowicie niemożliwym, by przedmiot był tym, którego ja tak nienawidziłem. Po prostu nie mógł, bo to… to nie była po prostu ta dziewczyna, która mogłaby go posiadać. Zwyczajnie nie mogła. Chciałem się ogarnąć, zostawić to w spokoju i nie rozgrzebywać starych spraw, ale zwyczajnie nie mogłem. Ten temat był jednym z tych tematów, których mimo że nienawidzisz, to nie możesz ich sobie odpuścić. Starając się rozluźnić uścisk pięści ruszyłem przez tłum nastolatków w jej stronę, zdecydowany, że koniecznie muszę zobaczyć jej wisiorek.

środa, 15 stycznia 2014

Zapowiedź.



„Nie musisz się opierać.
Pożądam cię.
Mam siłę.
Mam sekrety.
Moja naiwna dziewczynko...
Na końcu będę oglądał to, że jesteś dokładnie w tym samym miejscu, w którym chcę żebyś była. Scream.”
„Myślę, że to jest, jak jest.
Myślę, że tak miało być.
Starałem się najmocniej nie myśleć o Tobie.
Spadam głębiej codziennie.
Gubię się i nie mogę znaleźć mojej drogi.
Tęsknię za czymś, czego nie znam.
To nie w porządku, że nie mogę odpuścić.” *
Tajemnica…
Sekret…
Przypadek…
Doprowadzą do nocy…
Która zmieniła wszystko w ich życiu…
Przeszłość ukryta zwykłym przedmiocie…
Zbliżyła ich do siebie…
Ona była z początku nieświadoma…
On dążył do celu, do prawdy, nie zważając na jej uczucia…
Jej niewinność z czasem spodobała mu się…
Była dla niego wyzwaniem…
Z każdym słowem i dotykiem, na który mu pozwalała…

Zakochiwała się w nim…
Wyidealizowanym nim, którym była oczarowana…
Nie widziała jego wad…
Ale jeśli on dowie się o jej uczuciach…?
Pokona swoje negatywne emocje…?
„Czuję się na granicy załamania.
Dlaczego zachowujesz się jak dzieciak w piaskownicy?
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zrób to!
Nasz koniec wkrótce nadejdzie.” **
Ale co jeśli pojawi się ktoś z jego przeszłości…
Kto będzie chciał zemsty…
I znajdzie ją…
W niej…
Obroni ją…?
„Wiem, że mogłeś ocalić miłość tej nocy.
Gdybyś wiedział co powiedzieć.
Zamiast stanowić miłość.
Oboje stworzyliśmy dwie odseparowane drogi.” ***
Nic nie jest proste…
Miała coś co wywoływało w nim furię…
Miała coś co wywoływało w nim wewnętrzny… krzyk…
Nie wiedziała, że ten przedmiot…
Będzie powodem jej problemów…
Nie wiedziała z kim ma do czynienia…
Nie wiedziała, że ten, który ją oczarował…
Scream…
Jest…
Niebezpieczny…

Agresywny…

Porywczy…


„Każda róża ma kolec.
Tak jak każda noc ma swój świt.
Tak jak każdy kowboj śpiewa swoją smutną, smutną piosenkę.
Każda róża ma swój cierń.” ****
Ale wszystko się zmieniło…
Kiedy wszystkie ukrywane przez nich sekrety…
Złączyły się w całość…
Przeszłość nie mogła zniknąć do końca…
Z każdym odkrywanym przed nią sekretem…
Z prawdą odkrywaną przed nią…
Odkrywała miłość do niego…
Ale czy on pozwoli jej być częścią jego przyszłości…?
„W samochodzie, który jest moją łodzią, oddycham przez otwór.
Ona prowadzi mnie w dół rzeki.
Ona będzie strzec mnie we łzach, płynących z jej oczu.
Nie mógłbym wykopać mojego grobu jeszcze głębiej.
Rzuca mnie na kolana z zawiązanymi oczami.
Ale jej palce ciągle trzęsą się na spuście.
Ona rozwiązuje moje ręce, chociaż dałem jej linę.
Dużo trudniej jest ją zostawić.
Teraz ona okazuje mi łaskę, ile tylko jest w stanie.
Pozwala mi żyć z moimi demonami.
Widzę, jak myje ręce i odchodzi, ale ciągle patrzy za siebie, ale odchodzi.” *****
Z każdym momentem zbudzenia w sobie uczuć…
Przychodziły chwile, w których odtrącał ją…
Dwie strony jego osobowości…
Wykańczały ją i sprawiały, że kochała go mocniej…
Jego jedno słowo wystarczało, by wybaczyła mu wszystko…
Z czasem oboje przestali zauważać…
Kiedy kończyła się jedna dana mu szansa, a kiedy zaczynała druga…
Tylko jak bardzo chłopak będzie musiał przekroczyć jej granicę…
By zrozumiała jaki jest naprawdę…?
„Nie może sobie z tym poradzić, to boli.
Nie może pozwolić temu odejść.
Nie może znieść samotności.
Zastanawia się jak do tego doszło.” ******
Dopiero gdy uświadomiła to sobie, to co się wydarzyło…
Pojęła wszystko…
To w co się wpakowała…
Ale nie mogła zatrzymać tego co się zaczęło…
Rozpędziła koło…
Które nigdy nie zostanie domknięte…
To się stało zwykłą jazdą bez trzymanki…
Najgorszą częścią tego wszystkiego nie jest to, że straciła jego…
Ale to…
Że zatraciła siebie…
W nim...

„To tak, jakbyś krzyczał, ale nikt Cię nie słyszy.
Czujesz się zawstydzony, że ktoś może być tak ważny, że bez niego jesteś nikim.
Nikt nigdy nie zrozumie, jak bardzo to boli.
Czujesz się tak beznadziejnie, ale nic nie może Cię ocalić.
A kiedy jest już po wszystkim, niemal pragniesz, żeby te wszystkie złe rzeczy powróciły, bo razem z nimi przyjdą też dobre.” *******
Zrezygnowałeś ze mnie.
Zawiodłeś mnie. Zawiodłeś moje zaufanie.
Nie pamiętasz jak było wcześniej?
To nie musi być historia złamanego serca, tak mówiłeś.
Tylko kolejny raz wejdź do mojego serca.
Powinieneś był być tam od początku.
Obiecaj, że dopóki jestem z tobą...
Nie będzie historii złamanego serca.” ********
A ja jak idiotka znowu ci uwierzę… Faith.”
____________________________________________________________

* ROOM94 "Ignorance is bliss"
** Tinie Tempah "Love suicide"
*** Miley Cyrus "Every rose has its thorn"
**** Miley Cyrus "Every rose has its thorn"
***** The Script "Bullet from a gun"
****** The Wanted "Heartbreak story"
******* Rihanna "We found love"
******** The Wanted "Heartbreak story"