sobota, 31 maja 2014

8. One less problem?

*Faith*
- Puszczaj mnie! – krzyknął Harry.
- Trochę grzeczniej, Styles. Trochę grzeczniej. Ręce za głowę! – powiedział nieprzyjemnym tonem policjant, starając się powstrzymać ciągle szamoczącego się w jego uścisku Harry’ego. Dlaczego chłopak po prostu się nie uspokoi i nie przestanie pogarszać swojej sytuacji? I tak narobił sobie już problemów. Jak tak dalej pójdzie trafi do aresztu. – Przestań się szarpać i tak ci to nic nie da, Styles!
- Przestanę, jeśli twój przyjaciel po fachu puści dziewczynę! Ona jest delikatna, niech on nie zaciska tak swoich łap na jej ramionach! Będzie miała przez niego siniaki!
- Szarpiesz się właśnie po to? Żeby ją puścił? – policjant uniósł do góry brwi, skuwając ręce Harry’ego kajdankami.
Nie tylko on nie potrafi w to uwierzyć. Czy to możliwe, że chłopak naprawdę się o mnie troszczy? Czy jest to tylko jego kolejna gierka?
- Tak! Właśnie po to! Szlag mnie trafia, kiedy patrzę jak on z nią postępuje! – warknął.
- John, skoro tak, to ją puść. Nie wydaje mi się by była w coś z nim zamieszana. – westchnął policjant, a jego kumpel imieniem John zwolnił uścisk na moim ramieniu, patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem. W duchu cholernie dziękowałam za to Harry’emu, uścisk mężczyzny był naprawdę mocny i bolesny.
Przygryzłam wargę w momencie, w którym Harry zaprzestał swojej walce z policjantem. Naprawdę szamotał się z nim po to, by mi pomóc? Jeśli tak, to jest to tak cholernie słodkie… Harry i słodycz?
- Oczywiście, że nie jest w nic zamieszana. Myślisz, że taka urocza kruszynka byłaby w stanie mieć jakiekolwiek problemy z prawem? Pierdalnij się. – westchnął Harry, spoglądając na mnie z łagodnym wyrazem twarzy.
- O nic jej nie oskarżam, Styles. – odparł zmęczonym głosem policjant, pocierając palcami o skroń. – Pójdziesz z nami. Cela w areszcie już czeka.
- Super. – Harry uśmiechnął się ironicznie, kopiąc kamyczek, który powoli potoczył się w moją stronę i obił o moje buty.
- Nie wiem, czy wiesz, ale za ten numer jak nic wytoczą ci sprawę. Niszczysz sobie życie, wiedziałeś, że za każdy twój kolejny wybryk grozi ci więzienie.
- Co? – spytałam zszokowana, odzywając się po raz pierwszy od momentu przybycia tu policji.
Nie, nie, nie. Jakie więzienie? Jaki areszt? Co do cholery?
Mój żołądek zacisnął się w strachu, że ten scenariusz mógłby okazać się prawdą. Wyobraźnia zaczęła płatać mi figle, a obrazy Harry’ego siedzącego za kratami zaczęły prześladować mój umysł w ciągu kilku sekund.
Dlaczego tak bardzo przeraziła mnie ta możliwość? Przecież boję się go… Przecież wtedy moje życie powróciłoby do normalności… Prawda?
- Wyjaśnię ci to innym razem, Faith. – zwrócił się do mnie miękkim głosem Harry, na co tylko kiwnęłam głową. – Odwiezie ją pan? Proszę, muszę mieć pewność, że jest bezpieczna.
- Ugh, odwiozę. – zgodził się policjant imieniem John, ponownie kładąc rękę na moim ramieniu i uśmiechając się do mnie lekko.
- Dzięki, tylko ręce przy sobie, bo jak coś jej zrobisz to ci je odrąbię!
- Harry! – zganiłam go.
- No co? Mówię tylko to, co myślę. Doskonale wiesz, że dostaję pierdolca, kiedy myślę, że ktokolwiek poza mną mógłby cię tknąć. – trochę psychopatycznie to zabrzmiało, ale nie tak bardzo jak za pierwszym razem, kiedy usłyszałam od niego coś podobnego. Tamto brzmiało tak przerażająco, a to było takie… urocze? Nie wiem, czy to odpowiednie słowo.
Zaraz…
„Ktokolwiek poza mną mógłby cię tknąć”… A może…?
Harry jeszcze nie wie, że właśnie zapewnił sobie jebane alibi.
- Uhm, wiem. – kiwnęłam głową, uśmiechając się do niego słabo. – Panie policjancie…
- Inspektorze. – poprawił mnie trzymający Harry’ego policjant, na co chłopak tylko prychnął pod nosem i wywrócił oczami.
Ugh, wszystko jedno. Policjant, czy inspektor, kogo to obchodzi? Na pewno nie mnie, na pewno nie w tym momencie.
- Okej… Panie inspektorze, czy mogę z panem porozmawiać? Na osobności?
- No nie wiem…
- Proszę, to ważne.
- No dobrze, odejdźmy trochę na bok i tam porozmawiamy, może być? – zaproponował inspektor, na co tylko kiwnęłam głową.
- Faith? – zwrócił się do mnie zaskoczony Harry. – O co chodzi? – nie odpowiedziałam. Zamiast tego podeszłam tylko do niego i położyłam mu dłonie na ramionach.
- Panienko?
- Chcę go tylko przytulić, proszę. To przecież nic złego. – odparłam cicho, jeszcze bardziej dezorientując Harry’ego. Skuty jest taki bezbronny… Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, po czym stanęłam na palcach i zbliżyłam swoje usta do jego policzka, całując go w niego. – Wyplątam cię z tego, ale zaufaj mi i potwierdź wszystko co zeznam. – zdążyłam szepnąć jeszcze na tyle cicho, by tylko on mnie usłyszał i powróciłam na swoją wysokość, zerkając na niego. Chłopak zmarszczył brwi, ale kiwnął jedynie głową, uśmiechając się słabo. Mam nadzieję, że jego ego nie weźmie nad nim góry i potwierdzi moje słowa. – Chodźmy, panie inspektorze. – zwróciłam się do niego. Mężczyzna ‘przekazał’ Harry’ego policjantowi John'owi, po czym odszedł ze mną kawałek dalej.
- Więc o co chodzi?
- Nie chciałam tego mówić przy Harry’m, wie pan… Jego ego jest strasznie rozbudowane i nie wyznałby panu powodu, dlaczego pobił tego chłopaka. – powiedziałam zmartwionym głosem. Zimny dreszcz przeszedł przez moje plecy, kiedy przypomniałam sobie wygląd twarzy Jason’a w momencie, w którym zabrała go karetka. – To istotne dla jego motywu, nie chcę żeby miał przeze mnie problemy. Cała ta bójka to moja wina.
- Co masz na myśli mówiąc, że to twoja wina?
- Harry i ja jesteśmy razem. – ‘wyznałam’. Sama nie wierzę, że takie zdanie przeszło przez moje gardło. – On i Jason… nie lubią się. Słyszał pan jaki Harry ma stosunek do mnie i tego kto mnie dotyka. Jason o tym wiedział i już wcześniej próbował dobrać się do mnie i do przyjaciółki Harry’ego… – skłamałam, dramatycznie załamując głos. W moich oczach zaszkliły się łzy, a podbródek zaczął drzeć. Wow, nie wiedziałam, że potrafię na zawołanie wykrzesać z siebie tyle emocji. – Powiedziałam mu to, a akurat dziś, kiedy tędy przechodziliśmy, zobaczył Jason’a pierwszy raz od tamtego wieczoru. Chciał mu powiedzieć, żeby trzymał się ode mnie daleko, ale on go sprowokował. Harry był zły na niego i nie zapanował nad sobą. Wiem, że złość nie usprawiedliwia jego zachowania, wiem, ale niezaprzeczalnie są to jakieś okoliczności obronne, zrobił to by mnie ochronić. Nie chcę, żeby Harry szedł do aresztu przeze mnie, nie chcę. – pokręciłam głową, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Kłamię ze świadomością, że jest to karalne. Czuję się z tym źle, ale robię to w słusznej sprawie. Harry nie zasługuje na sprawę w sądzie, na pewno nie. W końcu na imprezie obronił mnie przed Nathanem.
- Proszę nie płakać, panienko. – zwrócił się do mnie inspektor, lekko głaszcząc po ramieniu. – Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, Harry święty nie jest i…
- Nie wierzy mi pan? – spytałam urażona, a po moim policzku spłynęło więcej łez.
- Wierzę. – westchnął. – Zróbmy tak – jeśli pokrzywdzony nie wniesie oskarżenia, Styles jest wolny. Okoliczności jakie przedstawiłaś, zdecydowanie są okolicznościami łagodzącymi.
- Dziękuję, inspektorze. – powiedziałam cicho.
- Tylko dopilnuj, żeby nie robił już żadnych głupot, okej? Widać, że masz na niego dobry wpływ, a jego sytuacja… nie jest prosta. I zgłoś się jutro na komisariat, żebyśmy mogli spisać twoje zeznania, takie są procedury.
- Dopilnuję. – uśmiechnęłam się lekko, idąc z inspektorem z powrotem w stronę Harry’ego i policjanta John’a.
Nie sądziłam, że ta rozmowa pójdzie aż tak dobrze, naprawdę.
Mam nadzieję, że inspektor nie napomknie nic o tej sprawie mojemu ojcu. Nie okłamię go, nie ma mowy. On zna mnie zbyt dobrze, skapnie się, że naciągam prawdę.
*Harry*
Szlag mnie trafia, kiedy czuję na swoim ramieniu łapę tego gościa, który miał czelność tak bezczelnie potraktować Faith. Jak mógł ją brutalnie opleść ramionami i dosłownie szarpiąc, odciągnąć ode mnie na kilka metrów? Próbowała mnie tylko powstrzymać, nie zasłużyła na takie potraktowanie, napewno nie.
Szlag mnie trafia, kiedy myślę, że to moja wina, że to przeze mnie musiała się tak bardzo przestraszyć. Jej przerażony głos krzyczący moje imię i moja cholerna bezradność, kiedy dociskany do ziemi, nie mogłem się ruszyć. Właśnie wtedy na jej twarzy pojawił się grymas od nieustającego mocnego uścisku tego gnoja. Właśnie wtedy ten cholerny strach o nią ogarnął moje ciało, a ja nie mogłem nic zrobić, by jej pomóc.
Dawno nie czułem tego rodzaju strachu… i doskonale wiem, że ja… ja po prostu… nie powinienem go poczuć, nie teraz. Fakt pojawienia się go, przeraża mnie, bardzo. To nie może się dziać, nie teraz. Wszystko tylko nie znów to chore uczucie, proszę.
Szlag mnie trafia, kiedy patrzę jak ten inspektor głaska ją po ramieniu, uspokajając. Dlaczego do cholery jasnej ona płacze? Nie wiem jak wiele łez wypłynęło z jej oczu, ale wiem, że każda boli mnie coraz bardziej.
Szlag mnie trafia, kiedy przypominam sobie, że to właśnie ja już wiele razy byłem powodem jej łez. Czy teraz też płacze przeze mnie? Mój żołądek niespodziewanie zacisnął się w supeł, gdy tylko taka ewentualność przeszła przez mój umysł. Nie może znów przeze mnie płakać, nie chcę żeby płakała przeze mnie. W dziwny sposób zależy mi na niej i samo wspomnienie jej drżącego od płaczu ciała sprawia, że mam ochotę trafić za to do więzienia. Dlaczego muszę mieć tak pojebany charakter, który sprawia, że boi się mnie na tyle, by płakać?
Jak mogę ją tak bardzo krzywdzić?
Jak mogłem dopuścić do tego, że nazwała mnie swoim koszmarem?
Za każdym razem wspomnienie jej słów boli tak samo.
Zamyślony, nie zauważyłem nawet, że Faith stoi już obok mnie, a inspektor z westchnieniem zdejmuje kajdanki z moich nadgarstków. Zaskoczony zmarszczyłem brwi, spoglądając na niego pytająco.
Co jest?
- Masz ostatnią szansę, Styles. Jesteś wolny. Podziękuj swojej dziewczynie. – uśmiechnął się lekko inspektor, kiedy pocierałem delikatnie palcami o swoje lekko poocierane od kajdanek nadgarstki.
Dziewczynie? Mojej dziewczynie? Co do cholery?
Mój wzrok padł na Faith. Co ona wykombinowała?
- Um. Dziękuję, Faith. – powiedziałem, zbliżając się do dziewczyny i przyciągając ją do siebie. Jej drobne ciało przylgnęło do mnie, a moje ramiona ciasno oplotły ją, zamykając w opiekuńczym uścisku. Dziewczyna po chwili namysłu wtuliła się we mnie bardziej, ukrywając twarz w mojej koszulce. Usłyszałem tylko jakieś pożegnanie ze strony inspektora i funkcjonariusza John’a, ale naprawdę nie zwróciłem na to szczególnej uwagi. Teraz liczyła się tylko ona, Faith. Sposób w jaki dziewczyna idealnie wpasowuje się w czeluści moich ramion sprawia, że mimowolnie przez mój umysł przebiega myśl, że jest stworzona specjalnie dla mnie.
- Tak bardzo się bałam, Harry… Nigdy więcej, tak nie rób, proszę. – wyszeptała w moją koszulkę przez co ledwo ją zrozumiałem. Przygryzłem nerwowo wargę, czując jak od tych słów kolejny raz zaczynam tracić grunt pod nogami. Niech nie mówi, że się mnie boi, że jestem jej koszmarem, błagam, niech ona tego nie mówi…
- Nie zrobię. Przepraszam, Faith. Nie chciałem żebyś była świadkiem takiej sytuacji, nie chciałem, żebyś się bała. – powiedziałem to, co miałem na myśli i pogłaskałem dziewczynę delikatnie po jej długich blond włosach. – Wracamy? Opowiesz mi wszystko w drodze powrotnej, dobrze? – spytałem, na co tylko delikatnie kiwnęła głową, odrywając swoje ciało od mojego.
Teraz dopiero zdałem sobie z tego sprawę. Z tego co zaczynam czuć do Faith. To wszystko powoli mnie ogarnia, a ja sam wiem, że zależy mi na niej dużo bardziej niż powinno. Pieprzona oziębłość i wysokie mury postawione przeze mnie sprawiają, że wszystkie najmniejsze uczucia względem niej odczuwam podwójnie.
Wiem jedno. Muszę to zwalczyć. Muszę sprawić, że raz na zawsze odsunie się ode mnie na tyle, by zostawić moje wybudowane mury obojętności w spokoju. Muszę to zrobić za każdą cenę. Wiem, że wyleje przeze mnie wiele łez, ale ostrzegałem ją, że im dłużej będę musiał czekać, tym dla niej gorzej.

2 komentarze:

  1. Hazz jak ona będzie cierpieć to ty też...

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry, Harry co ty wymysliles...!!!!!!
    Jak jej cos zrobisz to ci nogi z dupy (przystojnej) powyrywam...
    O co chodzi z tym wisiorkiem ??!!!
    Dodaj szybko nowy rozdzil prosze !!!! Czekam na nastepny....
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń