niedziela, 9 lutego 2014

5. I won’t hide inside…

*2 dni później, Faith*
Siedziałam przy stole w kuchni, prawie nieprzytomna, jedząc śniadanie. Poniedziałki rano nie są tym co lubię. Do tego prawie całą noc nie zmrużyłam oka i dziś jestem totalnie niewyspana. Jeszcze chyba całkowicie nie doszłam do siebie po konfrontacji z Harry’m w piątkową noc. Słowa wypowiedziane przez niego ciągle przebiegają gdzieś przez moją podświadomość. Cholera jasna, ten chłopak jest tak cholernie popaprany… Najpierw mówi mi, że chce iść do swoich panienek i ma mnie w dupie, a potem, że chce mnie chronić  i że jestem jego. Cała się trzęsę na samą myśl o jego psychopatycznym tonie tej wypowiedzi, który jednocześnie potrafił być tak łagodny i miękki. To szaleństwo, totalne szaleństwo.
Westchnęłam i podniosłam się z krzesła. Całkowicie straciłam apetyt na jakiekolwiek jedzenie. Myśli o Harry’m od razu zacisnęły mój żołądek w strachu, sprawiając, że nie mogłam przełknąć już nawet kęsa. Włożyłam talerz do zmywarki i wyszłam z kuchni. Zdecydowanie muszę zająć myśli czymś innym niż ten kędzierzawy chłopak, bo od spotkania go wszystko co robię zdaje się być prawie mechaniczne. Przerzuciłam torbę pełną książek przez ramię, a następnie założyłam moje trampki. Przeczesałam jeszcze dłonią swoje blond włosy i wyszłam z domu ze spuszczoną przez oślepiające mnie poranne słońce głową. Patrząc na czubki swoich białych trampek, ruszyłam chodnikiem w stronę szkoły. Listopadowy poranny chłód szybko dał mi o sobie znać przez co bardziej naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie. Westchnęłam i stwierdzając, że zapewne znając moje szczęście zaraz zaryję głową o skrzynkę na listy, przeniosłam wzrok przed siebie. Zamarłam, w jednej chwili zatrzymując się w bezruchu. Moje przerażone spojrzenie od razu padło na Harry'ego, stojącego zaledwie metr ode mnie. Uśmiechnięty zawadiacko chłopak opierał się o swój motor, lustrując mnie spojrzeniem. Patrząc na niego nie dało się nie zauważyć jego dostrzegalnej gołym okiem pewności siebie.
- Co tak się patrzysz, mała? Ducha zobaczyłaś? – uśmiechnął się szeroko.
- Coś gorszego. – mruknęłam, a Harry roześmiał się dźwięcznie, patrząc na mnie rozbawionym wzrokiem. Bawi go to? No tak, to co nie bawi mnie, bawi jego. Nie no czemu mnie to dziwi. Przecież ten synek jest kopnięty.
- Kochanie, nie potrafię zrozumieć dlaczego mnie tak nie lubisz. – uśmiechnął się.
- Bo boję się ciebie, rozumiesz? Boję się! – szepnęłam.
- Nie bój się mnie, mała. – odparł spokojnym, miękkim tonem. To cholernie głupie, że coś w jego głosie zawsze sprawiało, że chciałam wierzyć jego słowom. Umilkłam, nie wiedząc co powinnam odpowiedzieć na jego słowa.
- Czekaj chwilę… Cholera jasna! Skąd ty w ogóle wiesz gdzie mieszkam? Skąd wiedziałeś gdzie w piątek przyjść? Skąd wiedziałeś, że teraz będę wychodziła do szkoły? Skąd? – wydukałam po chwili przerażona, natchnięta nagłą niepokojącą myślą. Cholera jasna, to takie frustrujące, że on wydaje się wiedzieć właściwie wszystko o mnie, a ja praktycznie nic o nim nie wiem. Wiem tylko, że jest nieobliczalny pod względem tego co chce osiągnąć. I to wydaje się być jak dla mnie jedyną przydatną informacją, mówiącą mi, że właśnie powinnam spieprzać gdzie pieprz rośnie. Tak tylko mówię.
- Mówiłem, że zdobycie każdej ciekawiącej mnie o tobie informacji nie jest dla mnie problemem. – uśmiechnął się pod nosem. – Wskakuj. Podwiozę cię do szkoły, mała.
- Nie wiesz do której szkoły chodzę i niech tak pozostanie. Poradzę sobie. – mruknęłam.
- Uh... Chodzisz do liceum artystycznego we wschodnim Londynie. Jakieś pół godziny drogi piechotą stąd. Lekcje zaczynasz za 25 minut, matematyką, a kończysz fizyką o 15. Mam mówić dalej? – co? Cholera jasna! 
- Czego ty ode mnie chcesz tak naprawdę, co? – powiedziałam przerażona, starając się go wyminąć i jak najszybciej pójść do szkoły. Już nawet nie oczekiwałam odpowiedzi, nie chciałam jej znać. Chciałam się po prostu już od niego uwolnić. 
Harry bardzo szybko złapał mój ciągłe obolały od jego poprzedniego uścisku nadgarstek. Oczywiście chłopak nie byłby strasznym sobą, gdyby mi pozwolił tak po prostu pójść do szkoły. W sumie czego ja się spodziewałam?
- Chcę ciebie, ale tego tak szybko nie dostanę. Podoba mi się to. Swoją drogą to powiem ci, że polowanie na ciebie jest cholernie ekscytujące i podniecające, Faith. – wyszczerzył się w moją stronę, przyciągając mnie do siebie za biodra. To naprawdę powoli robi się dla mnie nudne, za każdym razem finał naszego spotkania jest taki sam. Dlaczego kiedy tylko go widzę między nami dochodzi do chodź jednego zbliżenia z jednoznacznymi podtekstami? To frustrujące. Harry pochylił się nade mną jak to zawsze miał w zwyczaju przez swój wzrost i zamruczał mi jednoznacznie do ucha. Jego zachrypnięty głos przeszył mnie całą. W jego chrypie zawsze było coś co sprawiało, że każde słowo które wypowiadał było pełne dziwnego i niezrozumiałego dla mnie erotyzmu. Dreszcz, który przebiegł po moich plecach, wywołał u Harry’ego kolejną wibrację śmiechu w klatce piersiowej. Dlaczego on tak na mnie działa?! Cholera!
- Muszę iść do szkoły, puść mnie. A najlepiej zniknij z mojego życia. – mruknęłam (prawda jest taka, że całkowicie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo to psychopata). Harry mocniej naparł palcami na moją skórę. Moja odpowiedź wyraźnie mu się nie spodobała. Cholera jasna, proszę nie! Nie chcę tego znowu! Wystarczy, że teraz muszę nosić przez niego wiele bransoletek, bo mam siniaki na nadgarstkach!
- Nie zniknę, kochanie. – powiedział miękkim głosem, opanowując powoli tworzącą się w nim złość. Wow. On opanowujący się? Coś nowego! – Wsiadaj, podwiozę cię.
- Poradzę sobie.
- Wsiadaj! – znowu ten szorstki ton, nienawidzę kiedy tak do mnie mówi.
- Dobrze, dobrze…! Tylko nie krzycz na mnie… - wyszeptałam.
Harry wsiadł na motor i przeniósł na mnie swój wyczekujący wzrok. Nerwowo przestąpywałam z nogi na nogę, nie wiedząc co zrobić. Westchnęłam. Spojrzałam na Harry’ego.  Nadal nie byłam pewna czy dobrze robię, zgadzając się na jazdę z nim, ale wsiadłam na ten jego cholerny motor. I że co ja mam się go złapać? Kompletnie nie wiedząc jak się zachować bardzo niepewnie oplotłam Harry’ego rękami. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i spoglądając na mnie w lusterku, złapał moje dłonie.
- Przysuń się bardziej do mnie i obejmij mnie mocniej. Nie jeżdżę wolno. – poinstruował mnie, a ja niepewnie zbliżyłam swoje ciało do niego. Dobrze? Cholera jasna, pierwszy i ostatni raz jadę z nim motorem! Na pewno! Zdecydowanie za wielka bliskość ciał! Chłopak cicho zaśmiał się pod nosem i oplótł moje ręce wokół jego klaty. Cholera. Czułam tylko jak pod jego koszulką i moimi rękami piętrzy się jego kaloryfer. Gdyby nie nazywał się Harry Styles, może i byłabym tym podjarana, ale w tym wypadku jestem bardziej przerażona jego mięśniami. – Świetnie. Trzymaj się, mała. – powiedział po czym nie uprzedzając ruszył chyba z całą możliwą prędkością. Szybko przekonałam się, że tak nie było. Z trudem powstrzymywałam się od krzyku. Moje dłonie mimowolnie zaczęły ciaśniej oplatać Harry’ego, a ja sama mocniej wtulać w jego plecy. Wiem jedno. Jeśli to przeżyję NIGDY więcej nie wsiądę na ten jego pieprzony motor.
~*~
Stanęłam na parkingu szkoły. Moje nogi w dalszym ciągu uginały się pode mną jakby były z waty. Cholera jasna, sama w to nie wierzę, ale przeżyłam tą morderczą podwózkę. Harry patrząc na mnie ciągle chwiejącą się, wybuchnął śmiechem. Hahaha, zabawne do posikania.
- Nie było tak źle. Jechałem wolno. – wyszczerzył się.
- Wolno? Nie wiem kto ci dał prawko, ale popełnił błąd życia! – powiedziałam spanikowana. – Ostatni raz jadę z tobą jednym pojazdem! Mówię serio! Nigdy więcej!
- Oj, mała, mała. Od dziś będziesz jeździła tak ze mną codziennie. – uśmiechnął się. Wokół nas nie było nikogo. Z tego co zauważyłam pojawienie się pod szkołą sławnego Screama skutecznie wykurzyło wszystkich, którzy uciekli, widząc tylko jego motor. Czułam na sobie jedynie wzrok rówieśników, patrzących na mnie z każdego możliwego ciemnego zakamarku dziedzińca szkoły, chroniącego nastolatków od groźnego Harry’ego. Też najchętniej bym się tak schowała. Co jak co, ale teraz narobiłam sobie respektu wśród nich, jako nowa ‘zdobycz’ Screama… Eh.
- Codziennie? Nigdy, nawet za milion lat. – prychnęłam.
- Znowu chcesz mi się sprzeciwiać? – powiedział ponownie szorstkim tonem. Cholera jasna! Dlaczego on ma nade mną tą chorą psychiczną przewagę?! Harry doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jak podniesie na mnie głos, to poddam mu się. Chłopak potrafi naprawdę skutecznie to wykorzystać.
- Nie… - szepnęłam. – W porządku, codziennie mnie wozisz do szkoły, rozumiem…
- Cieszę się, że się rozumiemy.
- Tak, ja też się cieszę… Muszę już iść… Spóźnię się na matematykę…
- W porządku. Dziś niestety nie będę mógł cię odebrać, mam ważne spotkanie, więc będziesz musiała sobie poradzić sama… Przepraszam. Chyba, że wyślę po ciebie mojego kumpla... Tak w sumie tak też mogę zrobić. – westchnął. Harry… przeprasza? Muszę to kurwa gdzieś zapisać!
- Poradzę sobie sama, naprawdę!
- No dobrze… Skoro tak wolisz… - poddał się. ON SIĘ PODDAŁ? CZYSTE SZALEŃSTWO, BRYTYJSKA FALA… Nie, nic. – Miłego dnia. – uśmiechnął się.
- Tak tobie też. – powiedziałam cicho i szybko odwróciłam się, biegnąc w stronę szkoły. Za sobą usłyszałam tylko pisk opon i to jak motor Harry’ego odjeżdża sprzed budynku szkoły. Jedno jest pewne – wygrałam wszystko, bo Styles nie może mnie dziś odebrać.
____________________________________________________________
Kolejny rozdział powinien pojawić się środa/czwartek.
Czytasz = Komentujesz.
Chcesz być informowany o nowych rozdziałach? Wpisz się tutaj: klik albo napisz do mnie na Twitterze (@darkside_94).

sobota, 1 lutego 2014

4. I couldn’t find the truth…

*Faith*
Trzask.
Obudziłam się, otwierając szeroko oczy. Kiedy już odruchowo miałam podnieść się do pozycji siedzącej, całkowicie zdezorientowana tym co się dzieje, nagle coś mnie tknęło i powstrzymałam się od tego ruchu. Miarowy oddech i szelest przesuwanych przedmiotów po mojej komodzie wyraźnie dał mi do zrozumienia o pobycie nieproszonego gościa w moim pokoju. Ktoś ewidentnie znajduje się ze mną w tym pomieszczeniu i na pewno nie jest to nikt z domowników. Cholera. Zerknęłam na zegarek stojący na szafce nocnej. 3:20.  Kto o tej godzinie jest w moim pokoju?!
Nie podnosząc nawet głowy, wysilony do granic możliwości wzrok utkwiłam w wyróżniającej się, pochłoniętej w całkowitej ciemności osobie, szukającej czegoś na mojej komodzie. Zarys wysokiej, barczystej postaci pozwolił mi przypuszczać, że jest to facet.
- Kurwa. – usłyszałam wyszeptane przekleństwo, które mimo to rozniosło się po pokoju wśród całkowitej ciszy panującej w pomieszczeniu. Ta znajoma mi chrypa w głosie jest niepokojąca…
Chwila…
Cholera, przecież ja znam tylko jedną osobę, która jest aż tak wysoka i która ma tak mocno zachrypnięty głos… Harry!
- Co ty do cholery robisz w moim pokoju, Harry? – pisnęłam i zapaliłam lampkę nocną, która całkowicie oświetliła postać wysokiego chłopaka o kręconych włosach. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zmierzyłam wzrokiem Harry’ego, stojącego nadal tyłem do mnie. Mrr… ten chłopak ma naprawdę niezły tyłek. Czy ja właśnie oceniam dupę faceta, który włamał się do mojego pokoju?! Ja zawsze wiedziałam, że jestem bezmózgą blondyną, ale żeby aż tak?!
- Cholera jasna. – mruknął pod nosem Harry i odwrócił się w moją stronę. Jego szmaragdowe tęczówki od razu powędrowały na mój dekolt. – Kurwa naprawdę nawet śpisz z tym łańcuszkiem? – spytał zirytowany.
- Naprawdę jesteś aż takim desperatem, żeby o trzeciej w nocy zakradać się do mojego pokoju? Jesteś pojebany! – fuknęłam. Niezbyt mądrze, Faith, niezbyt mądrze…
- Nie klnij jak mówisz do mnie, jasne? – warknął. – Irytuje mnie to. A jak mnie coś irytuje to mnie to wkurwia. Tylko cię ostrzegam. Poza tym grzeczne dziewczynki nie klną.
Dobra, przeraził mnie… Cholera, o czym ja mówię! Boję się go, odkąd Jade opowiedziała mi całą jego historię! Nie żeby coś… ale w tym momencie wydaje mi się jeszcze bardziej zimny i mroczny niż podczas naszej konfrontacji w kuchni! Nie wiedziałam, że można być bardziej przerażającym! Co ja mam robić?! Krzyczeć, milczeć, robić co mówi, sprzeciwiać mu się?! Jezu, w co ja się wpakowałam, przecież to czyste szaleństwo…
I… Jak to możliwe, że Harry nie wydawał się nawet ruszony tym, że nakryłam go w nocy w mojej sypialni? Nie żeby coś, chłopie, ale to zalicza się pod włamanie!
- J-jasne… - wydukałam cicho, a on uśmiechnął się pod nosem.
- To teraz możesz mi się już całkowicie podporządkować i pokazać mi swój wisiorek. Kurwa chcę go tylko zobaczyć i zaraz ci go oddam. – westchnął, a w tym samym czasie po moim pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Harry spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem i natychmiast wyszedł na balkon. To jasne, że nie chce być nakryty w moim domu, z uwagi na jego prawne problemy. Chłopak szybko schował się w mroku za ścianą domu, tak że nie było go widać. Gdy tylko to zrobił drzwi od mojego pokoju natychmiast się otworzyły, a w nich stanęła moja mama, patrząc na mnie uważnie.
- Nie śpisz? Słyszałam jakieś głosy… - powiedziała zmartwiona, rozglądając się po pokoju, gdzie teraz nie było już nikogo poza nią i mną.
- Musiało ci się wydawać. Obudziłam się, bo usłyszałam hałas. Zrzuciłam po prostu telefon z szafki nocnej. – skłamałam. Uśmiechnęłam się lekko, a kobieta odwzajemniła mój gest. – Już idę spać, tylko zamknę balkon. – dodałam, przypominając sobie, że Harry dalej tam jest. Mogłam teraz jedynie tylko przypuszczać, że z ust chłopaka wydobywa się kolejne przekleństwo i że kolejny raz jest na mnie zły. Szybko zaczęłam się wyplątywać spod pościeli, aby móc wstać z łóżka i zamknąć drzwi balkonowe.
Tyle dobrego z przebudzenia się mojej mamy – mogę uwolnić się na dzisiejszą noc od Harry’ego!
- Nie zamykaj, strasznie tu duszno. Przynajmniej masz czym oddychać. – uśmiechnęła się moja rodzicielka. W myślach przeklęłam. Nie wiesz mamo na co mnie tym skazałaś. Westchnęłam i usiadłam ponownie na łóżku, poprawiając kołdrę i opatulając się nią. Cały mój plan uwolnienia się od Harry’ego poszedł się właśnie pieprzyć!
- Może jednak go zamknę? Zawsze ktoś może tu wejść, prawda?
- Kto jest na tyle głupi i zdesperowany, żeby wchodzić przez balkon do ciebie? Ogarnij się, dziecko. – westchnęła moja mama. – Brak snu ci nie służy. Dobranoc. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
- Harry jest na tyle zdesperowany. – mruknęłam cicho do siebie. – Dobranoc. – pożegnałam mamę. Kiedy tylko drzwi za moją rodzicielką się zatrzasnęły, w drzwiach balkonowych jak duch pojawiła się wysoka postać Harry’ego. Jego wzrok był ciągle przerażająco ciemny. Bałam się go i on o tym wiedział.
- Słuchaj, dziewczyno. Naprawdę nie chcę mi się uganiać za tobą i przychodzić do ciebie po nocach. Mam ciekawsze zajęcia, uwierz mi. Nie wiesz nawet ile lasek można zaliczyć podczas jednej nocy, więc zrób mi tę przysługę, pokaż mi ten cholerny wisiorek i spadam do moich panienek! – warknął, mierząc mnie wzrokiem.
I ja myślałam, że to mnie traktuje przedmiotowo?! Nie mam się czym martwić! Traktuje tak każdą dziewczynę! Palant!
Wkurzona szybko odkopałam ze swojego ciała kołdrę i podniosłam się z łóżka, szybko się do niego zbliżając. Harry’ego widocznie rozbawił mój ruch, bo zaśmiał się cicho pod nosem. Hahaha, śmieszne do posikania. Ugh. Nienawidzę go!
- Boże jaki z ciebie dupek! Nie rozumiesz słowa ‘nie’? Powiedziałam ci to chyba wyraźnie - żegnam cię! – odparłam, policzkując go. To co zrobiłam jest całkowicie głupie i mam świadomość tego, że nie obejdzie się bez konsekwencji. Już żałuję swojego czynu, ale nie potrafię pozwolić mu pomiatać mną i resztą jego dziewczyn. Po prostu nie. Teraz muszę tylko czekać na to jaką cenę przyjdzie mi za swój wybryk zapłacić. Reakcja Harry’ego pojawiła się natychmiastowo. Oczy chłopaka momentalnie pociemniały jeszcze bardziej, wydając mi się całkowicie czarnymi. Jego tęczówki stały się istnie niezauważalne, a ich miejsce całkowicie wypełniły rozszerzone do granic możliwości źrenice. Jego oczy przepełnione były… furią, mrokiem, złością… krzykiem. Tak wkurzonego Harry’ego chyba jeszcze nie widziałam, a jego poprzednie wybuchy nie były czymś aż tak przerażającym. Styles złapał mnie mocno za nadgarstki i szarpnął mną w swoją stronę tak, że moje ciało przylgnęło do niego. Patrzyłam w jego oczy, błagającym wzrokiem, który wydawał się ignorować. Jego palce z coraz większym impetem zaczynały zaciskać się na mojej skórze, sprawiając mi tym coraz większy ból. Z każdą sekundą czułam jak jego palce jeszcze ciaśniej przylegają do moich nadgarstków, dając mi odczucie jakby chłopak chciał połamać mi w nich kości. Łzy napłynęły mi do oczu, a ból powoli stawał się nie do zniesienia. – P-proszę, przestań… To boli… Ranisz mnie… - wysapałam, a po moich policzkach popłynęły łzy. Harry cały czas patrzył w moje oczy, powoli opanowując swoją furię i mrok widoczny w jego źrenicach. Szybko poluzował uścisk na moich nadgarstkach, dając mi tym bezgraniczną ulgę, jednak nie neutralizując ciągle odczuwalnego bólu.
- Nie rób tego więcej. – wydusił, sapiąc jeszcze z wściekłości. Jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała, a ja dalej płakałam. Wszystkie emocje jakby ulatywały ze mnie wraz ze łzami, ale jego obecność ciągle na nowo napełniała mnie strachem.
- Nie zamierzam, tylko nie rób mi już nic, proszę. – powiedziałam drżącym głosem. Boję się go, tak bardzo się go boję, a on jest tak blisko mnie…
- Boli cię? Nie chciałem cię skrzywdzić… - prawie wyszeptał. Nie chciał mnie skrzywdzić?! Proszę, niech on mnie nie rozśmiesza, bo ledwo powstrzymuję się od wybuchnięcia mu prosto w twarz śmiechem! Zrobiłabym to, gdybym nie była nim aż tak przerażona i nie wiedziała, że po tym zrobiłby mi jeszcze większą krzywdę!
Jest taki porąbany! Najpierw krzywdzi mnie jak tylko może, a potem udaje zatroskanego! Co jest z nim do cholery nie tak?!
- Czego ode mnie chcesz? Zostaw mnie, proszę! – mówiłam jak w transie. Mimo że moje myśli przebiegały przez mój umysł bezproblemowo, nie mogłam kontrolować słów, które wypłynęły z moich ust. Wszystkie pokazały to jak panicznie przerażona nim jestem i jak bardzo boję się go. Chciałabym móc wiedzieć, czy działa to na moją korzyść, czy niekorzyść.
- Nie zostawię cię. Czy chcesz, czy nie, będę cię chronić. Po prostu… Wydajesz mi się bardzo niewinna. Za niewinna jak na ten świat w którym zaczęłaś się kręcić, mała. – odpowiedział cicho i założył kosmyk moich blond włosów za ucho. Dlaczego poczułam się w tym momencie jak ofiara jakiegoś psychopaty?
Co najważniejsze co on do cholery zaczyna prawić?! Chwilę temu darł się na mnie, że nie chce tu być i chce iść do swoich panienek, a teraz mówi mi, że chce mnie chronić! Mówię to z czystej troski, koleś – potrzebny ci psychiatra, natychmiast!
- Niech ten koszmar się skończy… - wyszeptałam. Zamknęłam oczy, chcąc powstrzymać napływające znów do nich łzy. Moje roztrzęsione ciało szybko zostało oplecione silnymi ramionami Harry’ego i przyciągnięte do niego. Czy on mnie właśnie… przytula?
- Jaki koszmar? – spytał szeptem, głaszcząc mnie po plecach.
- Ty jesteś moim koszmarem. Znam cię kilka godzin, a już stałeś się moim koszmarem… Najgorszym koszmarem… Chcę się z niego obudzić… Proszę, zniknij z mojego życia… Chcę, żeby wszystko było jak dawniej… - wydukałam, a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Kochanie, ja nie jestem twoim koszmarem… A jeśli tak uważasz, to zacznij się do mnie przyzwyczajać, proszę. NIKT cię nie będzie miał… Tylko ja. Jesteś moja. – szepnął i pogłaskał mnie po policzku, ścierając z niego moje słone łzy. – Do zobaczenia, mała. – uśmiechnął się lekko i mrugnął do mnie. Wypuścił mnie ze swoich objęć i wyszedł przez balkon z mojego pokoju, zostawiając mnie samą sobie z szybko bijącym sercem.
 - Cholera jasna!
____________________________________________________________
Przepraszam, ale pisząc to byłam ciągle pod niesamowitymi emocjami związanymi z nowym teledyskiem i pobijaniem rekordu, więc za wszelkie błędy przepraszam. :)
Czytasz = Komentujesz!