piątek, 28 marca 2014

7. What now?

*Faith*
Kolejny raz starannie wygładziłam dłońmi białą koszulę i poprawiłam swoje czarne rurki, ściśle przylegające do moich nóg, przeglądając się niezmiennie ze wszystkich stron w lustrze. Przygryzłam nerwowo wargę, zerkając na zegarek, który nieubłaganie wybił godzinę siódmą. Każda sekunda spóźnienia Harry’ego będzie dawała mi nadzieję na jego nieprzybycie i zrezygnowanie z naszej nieszczęsnej 'randki'. Zupełnie nie wiem co ten chłopak ma w sobie, ale sprawił, że jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Jednak najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie wiem już sama, czy moje zdenerwowanie ma związek ze strachem, który we mnie wywołuje, czy z ekscytującym podnieceniem, które ogarnia mnie za każdym razem, gdy znajduję się blisko niego. Zamyślona, pisnęłam cicho i wzdrygnęłam się w momencie, w którym dźwięk nowej odebranej wiadomości rozległ się po pokoju. W tym momencie zdecydowanie strach wziął górę nad moim podnieceniem. Biorąc głęboki oddech z ociąganiem sięgnęłam po swój telefon. Jedna nieodebrana wiadomość od nieznanego numeru. Westchnęłam.
„Czekam na zewnątrz, maleńka. Wybacz kilkuminutowe spóźnienie, obiecuję, że niegrzecznie ci je wynagrodzę. Ah, i nawet nie próbuj się wykręcać, doskonale wiesz, że i tak ci to nic nie da. x”
Nerwowo wbiłam paznokcie w swoje odkryte ramię i wywracając oczami schowałam telefon do torebki. Widać Harry ma zamiar raczyć mnie swoimi bezczelnymi tekstami nie tylko w momentach, kiedy się widzimy, ale także przez sms-y. Nie zastanawiałam się nawet skąd on do cholery ma mój numer – zdobycie go musiało być dla niego tak proste jak mojego adresu. Kolejny sygnał wiadomości, której już nie miałam zamiaru odbierać, świadczył po prostu o zniecierpliwieniu i irytacji chłopaka. Naprawdę są to ostatnie odczucia, które chcę, aby dziś od niego emanowały, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że zazwyczaj słabo się dla mnie kończą. Westchnęłam. Założyłam jeszcze tylko czarne szpilki i cieniutki sweterek, po czym powoli zeszłam na dół, ostrożnie stawiając każdy kolejny krok zbliżający mnie do Harry'ego. W głębi duszy liczyłam, że opierający się z uśmiechem o framugę drzwi kuchni mój tata jeszcze mnie zatrzyma i nie puści na to spotkanie, ale przeliczyłam się. Mój rodziciel był jedną z kolejnych omamionych urokiem Harry’ego osób. Nie chodziło o jego wizualny, zewnętrzny urok, tylko o to, że ten kędzierzawy chłopak naprawdę umie odpowiednio uśpić czujność zamierzonej przez niego osoby do tego stopnia, aby  zatańczyła tak jak on jej zagra. Posłałam tacie lekki uśmiech i pożegnałam z nim, wychodząc z domu. Od razu dostrzegłam opierającego się o swoje czarne porche Harry’ego z tym jego zarozumiałym uśmieszkiem na ustach. Miałam ochotę mu przywalić prosto w twarz, żeby on chodź na chwilę zszedł z jego twarzy. Kuszące, ale niemożliwe do spełnienia.
Ledwo zdążyłam zbliżyć się do sylwetki Harry’ego, a on już zwinnie przyciągnął mnie do siebie za biodra, kolejny raz ledwo pozwalając mi oddychać, kiedy przyciskał moje biodra do swoich. Czy to jak bardzo narusza tym moją przestrzeń osobistą sprawia mu aż taką przyjemność?
- Miałaś założyć coś seksownego… W moim języku to znaczy krótka sukienka. Zapamiętaj to na przyszłość, kotku. – uśmiechnął się, całując mnie w policzek. Jego jak zwykle mocno zachrypnięty głos sprawił, że mimowolnie zagryzłam dolną wargę, a moje ciało po raz kolejny obiegł dreszcz. Chłopak zaśmiał się dźwięcznie, zakładając mi kosmyk moich blond włosów za ucho. Naprawdę nudziło mnie to pogrywanie sobie z nim w taki sposób... A to wszystko przez moją cholerną słabość do chrypy w głosie! Pierdolę taką politykę!
- Ubrać sukienkę na spotkanie z tobą? Jestem tylko blondyną, ale resztki rozumu mam, wiesz? Ja założę sukienkę, a ty zrozumiesz to jako prowokację ‘przeleć mnie na pierwszym lepszym blacie’! Podziękuję. – prychnęłam, a Harry kolejny raz zaśmiał się gardłowym śmiechem. Co go tak bawi?! Nie wiedziałam, że ze mnie taka jajcarka! A niby moje żarty są nieśmieszne, no kto by pomyślał, patrząc na reakcję Harry’ego?
- Widzę, że szybko się uczysz, mała. Ale spokojnie, jeszcze kilka dni, a sama będziesz mnie o to błagać. – powiedział pewnie z tym swoim uśmieszkiem na ustach, po czym otworzył przede mną drzwi. – Wsiadaj. – polecił. Oh, i znów robi się nieprzyjemnie. Wiedziałam, że za długo było sympatycznie.
- A jaką mam pewność, że nie wywieziesz mnie gdzieś i nic mi nie zrobisz? – westchnęłam. Pełna niepewności patrzyłam to na otworzone drzwi od samochodu, to na stojącego przy nich Harry’ego, w którego oczach pogłębiała się irytacja.
- Musisz mi zaufać. Wsiadaj, albo cię zmuszę. – warknął. Okej, okej, zluzuj gacie, synek. Tak tylko spytałam, a ty od razu się irytujesz. Tak tylko mówię, ale masz problem z odpowiadaniem na zadane pytania. Albo ja mam problem z samą sobą, bo ciągle mówię do siebie w myślach… Eee tam. To on jest psycholem, nie ja. Prawda? Boże, zaczęłam rozmawiać sama ze sobą w myślach, źle ze mną. Niedługo odwiozą mnie przez niego do psychiatryka… Ej, to by nie było takie złe, chociaż tam by mnie nie znalazł! Boże, co ja w ogóle plotę?
- W porządku… - westchnęłam i niepewnie wsiadłam do samochodu chłopaka, który zaraz za mną zamknął drzwi. Harry szybko okrążył swój samochód i po chwili zajął już miejsce obok mnie. Spojrzał na mnie, po czym odpalił samochód i szybko ruszył sprzed mojego domu. Widzę, że niezależnie od tego czy chłopak jedzie motorem, czy samochodem – prędkość dla niego to podstawa. Mam tylko nadzieję, że to co dla niego jest niezbędne, dla mnie nie będzie zgubne…
~*~
Zjedzenie kolacji w towarzystwie Harry’ego to chyba najdziwniejsza z rzeczy jakie kiedykolwiek robiłam w życiu, poważnie. Niby normalna rzecz, zwykły posiłek w restauracji… a to było coś tak ekstremalnego jak skok na bangee. Tak, może przesadzam, ale przez całą kolację udało mi się dobierać tak odpowiednio słowa, żeby go nie wkurzyć. Co najważniejsze udało mi się znieść jego głupkowate dwuznaczne uwagi i nie powybijać mu zębów – postęp.
Chłopak otworzył przede mną drzwi, a ja z westchnieniem wyszłam pierwsza z restauracji. Od razu chłodne październikowe powietrze oplotło moją osobę podmuchem wiatru. Zatrzęsłam się od tego lekko, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.  Spojrzałam na Harry’ego, który idąc obok mnie ściągnął swoją marynarkę. Pierwsza moja myśl? Kolesiowi odbiło, bo chce rozebrać się na ulicy, serio. Ku mojemu zaskoczeniu zdjęta przez Harry’ego marynarka została z uśmiechem zarzucona mi na ramiona.
- Dziękuję. – powiedziałam cicho i spojrzałam na niego. To takie dziwne, chłopak potrafi być naprawdę w porządku, jeżeli tylko chce i w każdym momencie mnie nie przeraża.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnął się. – Idziemy się przejść, czy wracamy? Pytam, bo chyba ci zimno…
- Jest okej. – odparłam, naciągając rękawy marynarki chłopaka na dłonie. Sama się sobie dziwię, ale… wybrałam spacer z nim, niż wrócenie do domu. Chyba kompletnie zwariowałam, ale to z tego powodu, że mój umysł został chwilowo przyćmiony przez zauroczenie głębokimi dołeczkami, które widnieją w policzkach chłopaka. Awwwh, one są takie urocze! Szkoda tylko, że osoba, która je posiada już tak słodka jak one nie jest.
- To świetnie, chodźmy. – powiedział miękko i objął mnie w pasie. Nie protestowałam, nie chciałam żeby znowu się wkurzał. Zamierzałam zatrzymać stan jego sympatyczności przynajmniej do końca tej naszej randki.
~*~
Powoli spacerowaliśmy po Londynie, idąc w świetle zapalających się już latarni. Skręcając w kolejną uliczkę, mijaliśmy jakiś bar, na który nie zwróciłam większej uwagi. Ale coś obok niego widocznie zaciekawiło, a wręcz chyba wkurzyło Harry’ego. Widziałam jak jego mięśnie zaczynają się napinać, a dłonie zaciskają się w pięści.
- To ten skurwol… Świetnie, że akurat jestem nabuzowany. – powiedział sam do siebie. Podążyłam za jego wzrokiem, który zatrzymywał się na opierającym się o ścianę boczną lokalu chłopaku. Do jego ciała przylegała długonoga, całująca go namiętnie blondyna, którą tamten macał po tyłku. Ugh, rzygać mi się chce, patrząc na całkowity brak szacunku, który chłopak okazuje tej dziewczynie i na który ona mu pozwala. Kiedy po chwili blondynka odsunęła się od niego, uśmiechając pusto, wyglądała na typową cukierkową idiotkę. Sprawa braku szacunku do siebie? Wyjaśniona. Nie, że oceniam ją powierzchownie, ale sposób jej chodzenia okazany przy odejściu od chłopaka, znakomicie okazuje profesję do jakiej się nadaje. Nie, że ją obrażam, czy coś, tak tylko mówię… Ależ ja się ostatnio zrobiłam opryskliwa, zdecydowanie zbyt dużo czasu spędziłam w towarzystwie Harry’ego, to wszystko przez niego, tak zdecydowanie przez niego. Nerwowo spojrzałam na Styles’a, który z coraz większym impetem zaciskał swoje pięści, nie spuszczając oczu z tajemniczego faceta. On pewnie nawet nie wiedział, że jest właśnie obserwowany przez niebezpiecznego chłopaka, który go nienawidzi… A nienawiść Harry’ego mogła nieść różne skutki. Przypuszczam, że wszystkie były negatywne. Oczy towarzyszącego mi chłopaka w jednej chwili zwróciły się w moją stroną. Przeraziły mnie od razu. Były jeszcze gorsze niż te, które miałam okazje już obserwować. Nie wiedziałam, że to wogóle jest możliwe. – Poczekaj tutaj. Nie ruszaj się. Muszę załatwić jedną sprawę i pozbyć się całkowicie swojego wkurwienia. Nie chcę spieprzyć nam randki. – warknął. Halo, koleś? Już to zrobiłeś, bo znowu się ciebie boję? Jesteś aż taki głupi, czy tylko udajesz? Eh. Harry nie czekał nawet na moją reakcję, potwierdzenie, czy też zaprzeczenie, po prostu ruszył w stronę tamtego faceta. Moja świadomość przestała działać poprawnie. Patrzyłam tylko jak chłopak, z którym spędziłam te kilka godzin coraz bardziej zbliża się do tajemniczego osobnika, który odwrócił się w jego stronę. Jason? Cholera, to się nie skończy dobrze, to po prostu nie może skończyć się dobrze. Jason dostrzegł Harry’ego i uśmiechnął się głupkowato, mówiąc coś pod jego adresem, co musiało ewidentnie rozwścieczyć go jeszcze bardziej. – Mamusia już cię nie pozna, gnoju! – powiedział ostro Harry, natychmiast obdarzając chłopaka potężnym ciosem, od którego tamten natychmiast się zachwiał. Pisnęłam z przerażenia. Nie spodziewałam się, że to dopiero początek, naprawdę. W jednej chwili kolejne ciosy rozwścieczonego do granic możliwości Harry’ego zaczęły docierać do twarzy Jason’a, który już po kilku leżał na ziemi. Ale on na to nie zważał. Jego pięści co chwilę znajdywały się w kontakcie z pół przytomnym chłopakiem, który mimo prób nie dał rady się obronić. Zaczynam sądzić, że gdy Harry wpada w swoją furię to… to nic ani nikt go po prostu nie powstrzyma i nie pokona.
Mimo strachu gromadzonego we mnie biegiem ruszyłam w stronę Harry’ego. Nienawiść istnie emanowała od tego chłopaka co wywołało we mnie jeszcze więcej negatywnych emocji co do niego, a wszystkie pozytywne – wyparowały w tej jednej chwili. Będąc bliżej zdążyłam tylko zobaczyć twarz okładanego Jason’a. Miał całą twarz zalaną krwistoczerwonym płynem, który znajdywał się już również na pięściach Harry’ego. Krew…
- Przestań, proszę! Przestań! – krzyknęłam z przerażenia, łapiąc Harry’ego za ramiona i starając się odciągnąć go od chłopaka. Jednak  pewnie nawet nie odczuł moich szarpnięć, zdawał się mnie nie słyszeć. – Harry, przestań! Zostaw go, on jest nieprzytomny! – wołałam do niego, zalana łzami przerażenia, które ściekały po moich policzkach. Nie kontrolowałam ich. Tak drastycznego momentu jeszcze nigdy nie widziałam na własne oczy, przyrzekam.
- Mówiłem ci kurwa, że masz tam zostać! –  krzyknął na mnie, odwracając głowę w moją stronę. Jego ciemne oczy przeszyły lodowatym spojrzeniem moją osobę. Teraz nie mogłam stchórzyć. Naprawdę nie mogłam. Musiałam wreszcie przeciwstawić się chłopakowi, żeby ocalić już nieprzytomną osobę. Mimo moich nieudolnych prób powstrzymania Styles’a jego pięści teraz nie zważały na nic. Trafiały gdzie tylko mogły, byleby tylko były trafne. Kolejny raz spróbowałam odciągnąć Harry’ego za ramiona, kiedy ja sama po prostu zostałam opleciona od tyłu silnymi, męskimi ramionami i odciągnięta do tyłu. Pisnęłam, próbując wyrwać się z mocnego uścisku, jednak moje szarpania i tak nic nie dawały. Cholera jasna, dostanę po ryju jak nic, ewentualnie mnie zapierdolą, albo gdzieś wywiozą. Pieprzony Styles, to wszystko jego pieprzona wina!
- Harry! – zawołałam. Jedyną osobą, która może mi teraz pomóc jest właśnie on. To takie popierdolone uczucie wiedzieć, że moje życie może zależeć właśnie od niego.
Chłopak odwrócił się w moją stronę, ale w momencie, w którym mnie zauważył, skutecznie został odciągnięty w bok, powalony na ziemię i przyciśnięty do niej. Przestałam się szarpać i piszczeć dopiero w momencie, w którym zobaczyłam jaskrawo-żółty napis na kurtce mężczyzny obezwładniającego Harry’ego. Zamarłam. Kurwa mać. Policja.
_____________________________________________________
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale mam taki zapiździel w szkole, że nic sensownego sklekucić się nie da, eh. Poza tym ostatnio nawet nie miałam głowy do pisania, bo poszłam sobie na dwór a tu jak nie przyszedł drugi Ksaweruś to mnie tak wypiździło, że ja prdl i teraz jestem przeziębiona, lol. No, ale co tam się tłumaczyć, to mało istotne, prawda?
Dodałabym rozdział wcześniej, ale dopiero teraz mam do tego głowę. Po prostu po spotkaniu moich idoli (ROOM94) byłam tak bardzo podjarana, że chyba nie dodałabym nic co można byłoby nazwać rozdziałem, hahah.


piątek, 7 marca 2014

6. It's in your eyes…

*Faith*
Po porannym spotkaniu z Harry’m nadal nie odzyskałam jeszcze trzeźwości rozumu. Za każdym razem wychodzenie z szoku po zobaczeniu kędzierzawego chłopaka zajmuje mi wiele czasu, a nawet graniczy z cudem. Nie mogę zaprzeczać, że Harry ma w sobie coś intrygującego, coś co sprawia, że chcę poznać go bliżej, jednak nie mogę ignorować strachu, który za każdym razem pojawia się we mnie wraz ze spojrzeniem na niego.
Westchnęłam i poprawiłam bransoletki na nadgarstku, które zakrywały siniaki przypominające mi o mocnym uścisku chłopaka z piątkowej nocy. Nie, nie mogę o tym myśleć, nie mogę pozwolić mu się zastraszyć. Eh, przecież ja już to zrobiłam. Z głośnym trzaskiem zamknęłam za sobą drzwi frontowe i potrząsnęłam głową wyrzucając z niej nieprzyjemne myśli. Bez sensu jest się nimi katować. Póki co mam spokój, Harry narazie zniknął z mojego życia, nawet jeżeli jest to tylko kilka godzin. Szybko ściągnęłam trampki i poprawiając włosy weszłam do salonu, gdzie miałam nadzieję zastać tatę.
- Wróci… - zaczęłam, ale kiedy zobaczyłam osobę, która siedziała wśród papierów, naprzeciwko mojego ojca, zamilkłam. CO?! – łam… - dokończyłam niepewnie. Jestem pewna, że mój pytający wzrok, który natychmiast powędrował na Harry’ego to było coś w stylu ‘co ty tu do cholery robisz?!’.
Tak, to nie był sen…. Rzeczywistością było to, że Harry i mój tata siedzieli razem w salonie, przy stole, przeglądając jakieś papiery i oboje patrzyli na mnie wyczekująco. Dodajmy, że ten kędzierzawy chłopak miał na ustach ten swój uśmieszek, który nigdy nie schodził z jego ust, pomijając jedynie jego momenty furii. Cholera jasna! Co on tu robi?! Naprawdę przestaje mnie to bawić! Chwila, mnie przecież to nigdy nie bawiło.
- Cześć, Faith. – wyszczerzył się Harry.
- Cześć. – odpowiedziałam, siląc się na miły ton. Nie chciałam po prostu robić scen przy tacie, ale obiecuję, że później i tak dopadnę tego kędzierzawego idiotę! Ugh, co ja gadam, przecież później tak, czy tak to on dopadnie mnie, smutna prawda.
- To ty Faith znasz się z panem Stylesem? – spytał zaskoczony mój tata. Uwierz tato, zrobiłabym wszystko żeby w tym momencie móc odpowiedzieć ‘nie’ zgodnie z prawdą. Po drugie… PAN Styles? W życiu bym go tak nie nazwała. Przecież to idiota.
- Tak, poznaliśmy się kilka dni temu. Mamy wspólnych znajomych. – uśmiechnęłam się sztucznie, mając nadzieję, że mój uśmiech zachowuje choć resztki wyglądu szczerości.
- Dokładnie. – odparł Harry, przeglądając jeszcze szybko kilka kartek, które trzymał w ręku, a następnie ułożył je zwinnie. – No cóż, panie Wesley, sądzę że znam już każdy szczegół tej sprawy, z którą miałem się zapoznać. – uśmiechnął się. Słodka ignorancja, którą właśnie Styles mnie uraczył, jest najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w ostatnich dniach, naprawdę.
- Również tak myślę. W takim razie skoro wszystko załatwione, czekam na telefon od pana siostry. Proszę pozdrowić Gemmę i życzyć jej powrotu do zdrowia. – uśmiechnął się mój tata, zbierając wszystkie papiery i szybko składając je w jedną stertę. Co!? Gemma to siostra Harry’ego? Ta urocza brunetka, która kilka lat temu odbywała prawnicze praktyki u mojego ojca, a teraz z nim współpracuje? Tak tylko mówię – Harry’ego podmienili.
- Oczywiście, pozdrowię, dziękuję. – uśmiechnął się. Pomyśleć, że on zna takie formy grzecznościowe. Mimo wszystko, nawet teraz cień prawdziwego charakteru Harry’ego widoczny jest na jego twarzy, przez ten jego zawadiacki uśmieszek i dziwne błyski w oczach. – Miałbym jeszcze prośbę do pana, związaną z Faith. – odezwał się ponownie po chwili ciszy. Po prostu zastygłam w miejscu, czekając na to jakie słowa jako następne wydostaną się z ust Harry’ego. Pusto wpatrywałam się w kędzierzawego chłopaka, kompletnie się w tym wszystkim już gubiąc. Co on kombinuje?
- W takim razie słucham. – odparł mój tata.
- Chciałbym zabrać dzisiaj wieczorem Faith na randkę i po prostu chciałem zapytać, czy pan się zgadza. – powiedział spokojnie Harry, zważając na każde słowo i uśmiechając się przyjaźnie do mojego taty. CO?
- Oczywiście, jeżeli tylko Faith się zgodzi, to nie ma problemu. – uśmiechnął się serdecznie mój tata. No tak, mój rodziciel totalnie nie miał pojęcia jaki tak naprawdę jest Harry, przecież dla niego chłopak był znany jedynie jako brat jego uroczej współpracownicy, który ponad to zachowywał się w stosunku do niego bardzo kulturalnie. Cholera, mam przechlapane. – Zostawię was samych, porozmawiajcie sobie spokojnie, na osobności. – dodał, po czym pożegnał się z Harry’m i opuścił salon. Tego momentu bałam się najbardziej, zostania sam na sam z… NIM. Dzięki, tato.
Kiedy tylko usłyszałam trzask drzwi w pokoju na górze, gdzie udał się zapewne mój rodziciel, Harry zrobił kilka kroków w moją stronę. Nie ruszałam się nawet z miejsca, po prostu stałam i czekałam, aż kolejny raz poczuję go przy sobie, zdecydowanie za blisko. Nie myliłam się. Sekundę później moja drobna osoba była przyciskana do ściany przez górującą sylwetkę Harry’ego. Chłopak pochylał się nade mną swoje szmaragdowe tęczówki wpatrując we mnie.
- Bądź grzeczną dziewczynką i nie rób problemów. Ty, ja, dziś, kolacja, randka. Noi załóż coś seksownego dla mnie. – wymruczał mi do ucha Harry, kładąc ręce na moich biodrach. 
- Nigdzie z tobą nie pójdę. – syknęłam, czego od razu pożałowałam. Moje ciało bez zapowiedzenia mocniej zderzyło się ze ścianą, sprawiając mi tym ból. Sylwetka chłopaka zaczynała z coraz większym impetem na mnie napierać, a ja byłam istnie wgniatana przez niego w ścianę.
- Myślę, że powiedziałem ci wyraźnie, że dzisiaj idziesz ze mną na kolację. Zrozumiałaś? – powiedział ostrym tonem, który wyrażał ‘nawet nie próbuj mi się sprzeciwiać’. Odwróciłam wzrok od jego tęczówek i starałam się odsunąć chłopaka od siebie, ale on mimo moich starań wydawał się ani drgnąć, a jeszcze mocniej napierać na mnie. – Nie szarp się, mała. I tak ci to nic nie da. – dodał z tym swoim uśmieszkiem, który jak zawsze oznaczał jego pewność dominacji. Tak, dominował nade mną, a ja nie miałam z nim szans. Już dużo razy mi to udowodnił, a ja nie potrafiłam tego zmienić. – Swoją drogą powiem ci, że na początku zależało mi tylko żeby zobaczyć ten twój wisiorek, ale wiesz co? Polowanie w ten sposób na ciebie podoba mi się… Dawno nie miałem takiej zabawy w tym, żeby kogoś zdobyć. A ten wisiorek wraz z tobą będzie moją nagrodą, maleńka. – wyszeptał mi do ucha.
- Jesteś okropny! Nienawidzę cię! – wydusiłam z trudem przez nasilający się od mocnego przywierania do ściany ból mojego ciała.
- Oh, pochlebiasz mi i sprawiasz, że polowanie na ciebie jest jeszcze bardziej podniecające. – wychrypiał. – Do zobaczenia o siódmej, maleńka. – dodał, po czym natychmiast oderwał swoje ciało ode mnie, dając mi ukojenie i możliwość łatwiejszego złapania oddechu. Patrzyłam na niego ciągle oczami przepełnionymi strachem, a on jedynie puścił mi oczko i wyszedł z mojego domu, kolejny raz zostawiając mnie osłupiałą.

_____________________________________________________
Wowowowowowowow wreszcie coś dodałam! O.o Krejzolsko! XD
Pisanie tego ↑ trochę mi zajęło, ale teraz będę dodawała rozdziały częściej!
(Obym tylko miała dla kogo pisać! :3)
Oki, więc nie przedłużając...
4 komentarze = następny rozdział!
P.S. Kliknij tu jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach.