sobota, 1 lutego 2014

4. I couldn’t find the truth…

*Faith*
Trzask.
Obudziłam się, otwierając szeroko oczy. Kiedy już odruchowo miałam podnieść się do pozycji siedzącej, całkowicie zdezorientowana tym co się dzieje, nagle coś mnie tknęło i powstrzymałam się od tego ruchu. Miarowy oddech i szelest przesuwanych przedmiotów po mojej komodzie wyraźnie dał mi do zrozumienia o pobycie nieproszonego gościa w moim pokoju. Ktoś ewidentnie znajduje się ze mną w tym pomieszczeniu i na pewno nie jest to nikt z domowników. Cholera. Zerknęłam na zegarek stojący na szafce nocnej. 3:20.  Kto o tej godzinie jest w moim pokoju?!
Nie podnosząc nawet głowy, wysilony do granic możliwości wzrok utkwiłam w wyróżniającej się, pochłoniętej w całkowitej ciemności osobie, szukającej czegoś na mojej komodzie. Zarys wysokiej, barczystej postaci pozwolił mi przypuszczać, że jest to facet.
- Kurwa. – usłyszałam wyszeptane przekleństwo, które mimo to rozniosło się po pokoju wśród całkowitej ciszy panującej w pomieszczeniu. Ta znajoma mi chrypa w głosie jest niepokojąca…
Chwila…
Cholera, przecież ja znam tylko jedną osobę, która jest aż tak wysoka i która ma tak mocno zachrypnięty głos… Harry!
- Co ty do cholery robisz w moim pokoju, Harry? – pisnęłam i zapaliłam lampkę nocną, która całkowicie oświetliła postać wysokiego chłopaka o kręconych włosach. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zmierzyłam wzrokiem Harry’ego, stojącego nadal tyłem do mnie. Mrr… ten chłopak ma naprawdę niezły tyłek. Czy ja właśnie oceniam dupę faceta, który włamał się do mojego pokoju?! Ja zawsze wiedziałam, że jestem bezmózgą blondyną, ale żeby aż tak?!
- Cholera jasna. – mruknął pod nosem Harry i odwrócił się w moją stronę. Jego szmaragdowe tęczówki od razu powędrowały na mój dekolt. – Kurwa naprawdę nawet śpisz z tym łańcuszkiem? – spytał zirytowany.
- Naprawdę jesteś aż takim desperatem, żeby o trzeciej w nocy zakradać się do mojego pokoju? Jesteś pojebany! – fuknęłam. Niezbyt mądrze, Faith, niezbyt mądrze…
- Nie klnij jak mówisz do mnie, jasne? – warknął. – Irytuje mnie to. A jak mnie coś irytuje to mnie to wkurwia. Tylko cię ostrzegam. Poza tym grzeczne dziewczynki nie klną.
Dobra, przeraził mnie… Cholera, o czym ja mówię! Boję się go, odkąd Jade opowiedziała mi całą jego historię! Nie żeby coś… ale w tym momencie wydaje mi się jeszcze bardziej zimny i mroczny niż podczas naszej konfrontacji w kuchni! Nie wiedziałam, że można być bardziej przerażającym! Co ja mam robić?! Krzyczeć, milczeć, robić co mówi, sprzeciwiać mu się?! Jezu, w co ja się wpakowałam, przecież to czyste szaleństwo…
I… Jak to możliwe, że Harry nie wydawał się nawet ruszony tym, że nakryłam go w nocy w mojej sypialni? Nie żeby coś, chłopie, ale to zalicza się pod włamanie!
- J-jasne… - wydukałam cicho, a on uśmiechnął się pod nosem.
- To teraz możesz mi się już całkowicie podporządkować i pokazać mi swój wisiorek. Kurwa chcę go tylko zobaczyć i zaraz ci go oddam. – westchnął, a w tym samym czasie po moim pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Harry spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem i natychmiast wyszedł na balkon. To jasne, że nie chce być nakryty w moim domu, z uwagi na jego prawne problemy. Chłopak szybko schował się w mroku za ścianą domu, tak że nie było go widać. Gdy tylko to zrobił drzwi od mojego pokoju natychmiast się otworzyły, a w nich stanęła moja mama, patrząc na mnie uważnie.
- Nie śpisz? Słyszałam jakieś głosy… - powiedziała zmartwiona, rozglądając się po pokoju, gdzie teraz nie było już nikogo poza nią i mną.
- Musiało ci się wydawać. Obudziłam się, bo usłyszałam hałas. Zrzuciłam po prostu telefon z szafki nocnej. – skłamałam. Uśmiechnęłam się lekko, a kobieta odwzajemniła mój gest. – Już idę spać, tylko zamknę balkon. – dodałam, przypominając sobie, że Harry dalej tam jest. Mogłam teraz jedynie tylko przypuszczać, że z ust chłopaka wydobywa się kolejne przekleństwo i że kolejny raz jest na mnie zły. Szybko zaczęłam się wyplątywać spod pościeli, aby móc wstać z łóżka i zamknąć drzwi balkonowe.
Tyle dobrego z przebudzenia się mojej mamy – mogę uwolnić się na dzisiejszą noc od Harry’ego!
- Nie zamykaj, strasznie tu duszno. Przynajmniej masz czym oddychać. – uśmiechnęła się moja rodzicielka. W myślach przeklęłam. Nie wiesz mamo na co mnie tym skazałaś. Westchnęłam i usiadłam ponownie na łóżku, poprawiając kołdrę i opatulając się nią. Cały mój plan uwolnienia się od Harry’ego poszedł się właśnie pieprzyć!
- Może jednak go zamknę? Zawsze ktoś może tu wejść, prawda?
- Kto jest na tyle głupi i zdesperowany, żeby wchodzić przez balkon do ciebie? Ogarnij się, dziecko. – westchnęła moja mama. – Brak snu ci nie służy. Dobranoc. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
- Harry jest na tyle zdesperowany. – mruknęłam cicho do siebie. – Dobranoc. – pożegnałam mamę. Kiedy tylko drzwi za moją rodzicielką się zatrzasnęły, w drzwiach balkonowych jak duch pojawiła się wysoka postać Harry’ego. Jego wzrok był ciągle przerażająco ciemny. Bałam się go i on o tym wiedział.
- Słuchaj, dziewczyno. Naprawdę nie chcę mi się uganiać za tobą i przychodzić do ciebie po nocach. Mam ciekawsze zajęcia, uwierz mi. Nie wiesz nawet ile lasek można zaliczyć podczas jednej nocy, więc zrób mi tę przysługę, pokaż mi ten cholerny wisiorek i spadam do moich panienek! – warknął, mierząc mnie wzrokiem.
I ja myślałam, że to mnie traktuje przedmiotowo?! Nie mam się czym martwić! Traktuje tak każdą dziewczynę! Palant!
Wkurzona szybko odkopałam ze swojego ciała kołdrę i podniosłam się z łóżka, szybko się do niego zbliżając. Harry’ego widocznie rozbawił mój ruch, bo zaśmiał się cicho pod nosem. Hahaha, śmieszne do posikania. Ugh. Nienawidzę go!
- Boże jaki z ciebie dupek! Nie rozumiesz słowa ‘nie’? Powiedziałam ci to chyba wyraźnie - żegnam cię! – odparłam, policzkując go. To co zrobiłam jest całkowicie głupie i mam świadomość tego, że nie obejdzie się bez konsekwencji. Już żałuję swojego czynu, ale nie potrafię pozwolić mu pomiatać mną i resztą jego dziewczyn. Po prostu nie. Teraz muszę tylko czekać na to jaką cenę przyjdzie mi za swój wybryk zapłacić. Reakcja Harry’ego pojawiła się natychmiastowo. Oczy chłopaka momentalnie pociemniały jeszcze bardziej, wydając mi się całkowicie czarnymi. Jego tęczówki stały się istnie niezauważalne, a ich miejsce całkowicie wypełniły rozszerzone do granic możliwości źrenice. Jego oczy przepełnione były… furią, mrokiem, złością… krzykiem. Tak wkurzonego Harry’ego chyba jeszcze nie widziałam, a jego poprzednie wybuchy nie były czymś aż tak przerażającym. Styles złapał mnie mocno za nadgarstki i szarpnął mną w swoją stronę tak, że moje ciało przylgnęło do niego. Patrzyłam w jego oczy, błagającym wzrokiem, który wydawał się ignorować. Jego palce z coraz większym impetem zaczynały zaciskać się na mojej skórze, sprawiając mi tym coraz większy ból. Z każdą sekundą czułam jak jego palce jeszcze ciaśniej przylegają do moich nadgarstków, dając mi odczucie jakby chłopak chciał połamać mi w nich kości. Łzy napłynęły mi do oczu, a ból powoli stawał się nie do zniesienia. – P-proszę, przestań… To boli… Ranisz mnie… - wysapałam, a po moich policzkach popłynęły łzy. Harry cały czas patrzył w moje oczy, powoli opanowując swoją furię i mrok widoczny w jego źrenicach. Szybko poluzował uścisk na moich nadgarstkach, dając mi tym bezgraniczną ulgę, jednak nie neutralizując ciągle odczuwalnego bólu.
- Nie rób tego więcej. – wydusił, sapiąc jeszcze z wściekłości. Jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała, a ja dalej płakałam. Wszystkie emocje jakby ulatywały ze mnie wraz ze łzami, ale jego obecność ciągle na nowo napełniała mnie strachem.
- Nie zamierzam, tylko nie rób mi już nic, proszę. – powiedziałam drżącym głosem. Boję się go, tak bardzo się go boję, a on jest tak blisko mnie…
- Boli cię? Nie chciałem cię skrzywdzić… - prawie wyszeptał. Nie chciał mnie skrzywdzić?! Proszę, niech on mnie nie rozśmiesza, bo ledwo powstrzymuję się od wybuchnięcia mu prosto w twarz śmiechem! Zrobiłabym to, gdybym nie była nim aż tak przerażona i nie wiedziała, że po tym zrobiłby mi jeszcze większą krzywdę!
Jest taki porąbany! Najpierw krzywdzi mnie jak tylko może, a potem udaje zatroskanego! Co jest z nim do cholery nie tak?!
- Czego ode mnie chcesz? Zostaw mnie, proszę! – mówiłam jak w transie. Mimo że moje myśli przebiegały przez mój umysł bezproblemowo, nie mogłam kontrolować słów, które wypłynęły z moich ust. Wszystkie pokazały to jak panicznie przerażona nim jestem i jak bardzo boję się go. Chciałabym móc wiedzieć, czy działa to na moją korzyść, czy niekorzyść.
- Nie zostawię cię. Czy chcesz, czy nie, będę cię chronić. Po prostu… Wydajesz mi się bardzo niewinna. Za niewinna jak na ten świat w którym zaczęłaś się kręcić, mała. – odpowiedział cicho i założył kosmyk moich blond włosów za ucho. Dlaczego poczułam się w tym momencie jak ofiara jakiegoś psychopaty?
Co najważniejsze co on do cholery zaczyna prawić?! Chwilę temu darł się na mnie, że nie chce tu być i chce iść do swoich panienek, a teraz mówi mi, że chce mnie chronić! Mówię to z czystej troski, koleś – potrzebny ci psychiatra, natychmiast!
- Niech ten koszmar się skończy… - wyszeptałam. Zamknęłam oczy, chcąc powstrzymać napływające znów do nich łzy. Moje roztrzęsione ciało szybko zostało oplecione silnymi ramionami Harry’ego i przyciągnięte do niego. Czy on mnie właśnie… przytula?
- Jaki koszmar? – spytał szeptem, głaszcząc mnie po plecach.
- Ty jesteś moim koszmarem. Znam cię kilka godzin, a już stałeś się moim koszmarem… Najgorszym koszmarem… Chcę się z niego obudzić… Proszę, zniknij z mojego życia… Chcę, żeby wszystko było jak dawniej… - wydukałam, a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Kochanie, ja nie jestem twoim koszmarem… A jeśli tak uważasz, to zacznij się do mnie przyzwyczajać, proszę. NIKT cię nie będzie miał… Tylko ja. Jesteś moja. – szepnął i pogłaskał mnie po policzku, ścierając z niego moje słone łzy. – Do zobaczenia, mała. – uśmiechnął się lekko i mrugnął do mnie. Wypuścił mnie ze swoich objęć i wyszedł przez balkon z mojego pokoju, zostawiając mnie samą sobie z szybko bijącym sercem.
 - Cholera jasna!
____________________________________________________________
Przepraszam, ale pisząc to byłam ciągle pod niesamowitymi emocjami związanymi z nowym teledyskiem i pobijaniem rekordu, więc za wszelkie błędy przepraszam. :)
Czytasz = Komentujesz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz