*Faith*
Trzask.
Trzask.
Obudziłam się, otwierając szeroko oczy. Kiedy już odruchowo
miałam podnieść się do pozycji siedzącej, całkowicie zdezorientowana tym co się
dzieje, nagle coś mnie tknęło i powstrzymałam się od tego ruchu. Miarowy oddech
i szelest przesuwanych przedmiotów po mojej komodzie wyraźnie dał mi do zrozumienia
o pobycie nieproszonego gościa w moim pokoju. Ktoś ewidentnie znajduje się ze
mną w tym pomieszczeniu i na pewno nie jest to nikt z domowników. Cholera. Zerknęłam
na zegarek stojący na szafce nocnej. 3:20. Kto o tej godzinie jest w moim pokoju?!
Nie podnosząc nawet głowy, wysilony do granic możliwości
wzrok utkwiłam w wyróżniającej się, pochłoniętej w całkowitej ciemności osobie,
szukającej czegoś na mojej komodzie. Zarys wysokiej, barczystej postaci pozwolił mi przypuszczać, że jest to facet.
- Kurwa. – usłyszałam wyszeptane przekleństwo, które mimo to
rozniosło się po pokoju wśród całkowitej ciszy panującej w pomieszczeniu. Ta
znajoma mi chrypa w głosie jest niepokojąca…
Chwila…
Cholera, przecież ja znam tylko jedną osobę, która jest aż
tak wysoka i która ma tak mocno zachrypnięty głos… Harry!
- Co ty do cholery robisz w moim pokoju, Harry? – pisnęłam i
zapaliłam lampkę nocną, która całkowicie oświetliła postać wysokiego chłopaka o
kręconych włosach. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zmierzyłam
wzrokiem Harry’ego, stojącego nadal tyłem do mnie. Mrr… ten chłopak ma naprawdę
niezły tyłek. Czy ja właśnie oceniam dupę faceta, który włamał się do mojego
pokoju?! Ja zawsze wiedziałam, że jestem bezmózgą blondyną, ale żeby aż tak?!
- Cholera jasna. – mruknął pod nosem Harry i odwrócił się w
moją stronę. Jego szmaragdowe tęczówki od razu powędrowały na mój dekolt. –
Kurwa naprawdę nawet śpisz z tym łańcuszkiem? – spytał zirytowany.
- Naprawdę jesteś aż takim desperatem, żeby o trzeciej w
nocy zakradać się do mojego pokoju? Jesteś pojebany! – fuknęłam. Niezbyt
mądrze, Faith, niezbyt mądrze…
- Nie klnij jak mówisz do mnie, jasne? – warknął. – Irytuje
mnie to. A jak mnie coś irytuje to mnie to wkurwia. Tylko cię ostrzegam. Poza
tym grzeczne dziewczynki nie klną.
Dobra, przeraził mnie… Cholera, o czym ja mówię! Boję się
go, odkąd Jade opowiedziała mi całą jego historię! Nie żeby coś… ale w tym
momencie wydaje mi się jeszcze bardziej zimny i mroczny niż podczas naszej
konfrontacji w kuchni! Nie wiedziałam, że można być bardziej przerażającym! Co
ja mam robić?! Krzyczeć, milczeć, robić co mówi, sprzeciwiać mu się?! Jezu, w
co ja się wpakowałam, przecież to czyste szaleństwo…
I… Jak to możliwe, że Harry nie wydawał się nawet ruszony
tym, że nakryłam go w nocy w mojej sypialni? Nie żeby coś, chłopie, ale to
zalicza się pod włamanie!
- J-jasne… - wydukałam cicho, a on uśmiechnął się pod nosem.
- To teraz możesz mi się już całkowicie podporządkować i
pokazać mi swój wisiorek. Kurwa chcę go tylko zobaczyć i zaraz ci go oddam. –
westchnął, a w tym samym czasie po moim pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
Harry spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem i natychmiast wyszedł na balkon. To
jasne, że nie chce być nakryty w moim domu, z uwagi na jego prawne problemy. Chłopak
szybko schował się w mroku za ścianą domu, tak że nie było go widać. Gdy tylko
to zrobił drzwi od mojego pokoju natychmiast się otworzyły, a w nich stanęła
moja mama, patrząc na mnie uważnie.
- Nie śpisz? Słyszałam jakieś głosy… - powiedziała
zmartwiona, rozglądając się po pokoju, gdzie teraz nie było już nikogo poza nią
i mną.
- Musiało ci się wydawać. Obudziłam się, bo usłyszałam
hałas. Zrzuciłam po prostu telefon z szafki nocnej. – skłamałam. Uśmiechnęłam się
lekko, a kobieta odwzajemniła mój gest. – Już idę spać, tylko zamknę balkon. –
dodałam, przypominając sobie, że Harry dalej tam jest. Mogłam teraz jedynie
tylko przypuszczać, że z ust chłopaka wydobywa się kolejne przekleństwo i że
kolejny raz jest na mnie zły. Szybko zaczęłam się wyplątywać spod pościeli, aby
móc wstać z łóżka i zamknąć drzwi balkonowe.
Tyle dobrego z przebudzenia się mojej mamy – mogę uwolnić
się na dzisiejszą noc od Harry’ego!
- Nie zamykaj, strasznie tu duszno. Przynajmniej masz czym
oddychać. – uśmiechnęła się moja rodzicielka. W myślach przeklęłam. Nie wiesz
mamo na co mnie tym skazałaś. Westchnęłam i usiadłam ponownie na łóżku,
poprawiając kołdrę i opatulając się nią. Cały mój plan uwolnienia się od Harry’ego
poszedł się właśnie pieprzyć!
- Może jednak go zamknę? Zawsze ktoś może tu wejść, prawda?
- Kto jest na tyle głupi i zdesperowany, żeby wchodzić przez
balkon do ciebie? Ogarnij się, dziecko. – westchnęła moja mama. – Brak snu ci
nie służy. Dobranoc. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
- Harry jest na tyle zdesperowany. – mruknęłam cicho do
siebie. – Dobranoc. – pożegnałam mamę. Kiedy tylko drzwi za moją rodzicielką
się zatrzasnęły, w drzwiach balkonowych jak duch pojawiła się wysoka postać
Harry’ego. Jego wzrok był ciągle przerażająco ciemny. Bałam się go i on o tym
wiedział.
- Słuchaj, dziewczyno. Naprawdę nie chcę mi się uganiać za
tobą i przychodzić do ciebie po nocach. Mam ciekawsze zajęcia, uwierz mi. Nie
wiesz nawet ile lasek można zaliczyć podczas jednej nocy, więc zrób mi tę
przysługę, pokaż mi ten cholerny wisiorek i spadam do moich panienek! –
warknął, mierząc mnie wzrokiem.
I ja myślałam, że to mnie traktuje przedmiotowo?! Nie mam
się czym martwić! Traktuje tak każdą dziewczynę! Palant!
Wkurzona szybko odkopałam ze swojego ciała kołdrę i
podniosłam się z łóżka, szybko się do niego zbliżając. Harry’ego widocznie
rozbawił mój ruch, bo zaśmiał się cicho pod nosem. Hahaha, śmieszne do
posikania. Ugh. Nienawidzę go!
- Boże jaki z ciebie dupek! Nie rozumiesz słowa ‘nie’?
Powiedziałam ci to chyba wyraźnie - żegnam cię! – odparłam, policzkując go. To
co zrobiłam jest całkowicie głupie i mam świadomość tego, że nie obejdzie się
bez konsekwencji. Już żałuję swojego czynu, ale nie potrafię pozwolić mu
pomiatać mną i resztą jego dziewczyn. Po prostu nie. Teraz muszę tylko czekać
na to jaką cenę przyjdzie mi za swój wybryk zapłacić. Reakcja Harry’ego
pojawiła się natychmiastowo. Oczy chłopaka momentalnie pociemniały jeszcze
bardziej, wydając mi się całkowicie czarnymi. Jego tęczówki stały się istnie
niezauważalne, a ich miejsce całkowicie wypełniły rozszerzone do granic
możliwości źrenice. Jego oczy przepełnione były… furią, mrokiem, złością…
krzykiem. Tak wkurzonego Harry’ego chyba jeszcze nie widziałam, a jego
poprzednie wybuchy nie były czymś aż tak przerażającym. Styles złapał mnie
mocno za nadgarstki i szarpnął mną w swoją stronę tak, że moje ciało przylgnęło
do niego. Patrzyłam w jego oczy, błagającym wzrokiem, który wydawał się
ignorować. Jego palce z coraz większym impetem zaczynały zaciskać się na mojej
skórze, sprawiając mi tym coraz większy ból. Z każdą sekundą czułam jak jego palce
jeszcze ciaśniej przylegają do moich nadgarstków, dając mi odczucie jakby chłopak
chciał połamać mi w nich kości. Łzy napłynęły mi do oczu, a ból powoli stawał
się nie do zniesienia. – P-proszę, przestań… To boli… Ranisz mnie… - wysapałam,
a po moich policzkach popłynęły łzy. Harry cały czas patrzył w moje oczy,
powoli opanowując swoją furię i mrok widoczny w jego źrenicach. Szybko
poluzował uścisk na moich nadgarstkach, dając mi tym bezgraniczną ulgę, jednak
nie neutralizując ciągle odczuwalnego bólu.
- Nie rób tego więcej. – wydusił, sapiąc jeszcze z
wściekłości. Jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała, a ja dalej
płakałam. Wszystkie emocje jakby ulatywały ze mnie wraz ze łzami, ale jego
obecność ciągle na nowo napełniała mnie strachem.
- Nie zamierzam, tylko nie rób mi już nic, proszę. –
powiedziałam drżącym głosem. Boję się go, tak bardzo się go boję, a on jest tak
blisko mnie…
- Boli cię? Nie chciałem cię skrzywdzić… - prawie wyszeptał.
Nie chciał mnie skrzywdzić?! Proszę, niech on mnie nie rozśmiesza, bo ledwo
powstrzymuję się od wybuchnięcia mu prosto w twarz śmiechem! Zrobiłabym to,
gdybym nie była nim aż tak przerażona i nie wiedziała, że po tym zrobiłby mi
jeszcze większą krzywdę!
Jest taki porąbany! Najpierw krzywdzi mnie jak tylko może, a
potem udaje zatroskanego! Co jest z nim do cholery nie tak?!
- Czego ode mnie chcesz? Zostaw mnie, proszę! – mówiłam jak
w transie. Mimo że moje myśli przebiegały przez mój umysł bezproblemowo, nie
mogłam kontrolować słów, które wypłynęły z moich ust. Wszystkie pokazały to jak
panicznie przerażona nim jestem i jak bardzo boję się go. Chciałabym móc
wiedzieć, czy działa to na moją korzyść, czy niekorzyść.
- Nie zostawię cię. Czy chcesz, czy nie, będę cię chronić.
Po prostu… Wydajesz mi się bardzo niewinna. Za niewinna jak na ten świat w
którym zaczęłaś się kręcić, mała. – odpowiedział cicho i założył kosmyk moich blond
włosów za ucho. Dlaczego poczułam się w tym momencie jak ofiara jakiegoś
psychopaty?
Co najważniejsze co on do cholery zaczyna prawić?! Chwilę
temu darł się na mnie, że nie chce tu być i chce iść do swoich panienek, a
teraz mówi mi, że chce mnie chronić! Mówię to z czystej troski, koleś –
potrzebny ci psychiatra, natychmiast!
- Niech ten koszmar się skończy… - wyszeptałam. Zamknęłam
oczy, chcąc powstrzymać napływające znów do nich łzy. Moje roztrzęsione ciało
szybko zostało oplecione silnymi ramionami Harry’ego i przyciągnięte do niego.
Czy on mnie właśnie… przytula?
- Jaki koszmar? – spytał szeptem, głaszcząc mnie po plecach.
- Ty jesteś moim koszmarem. Znam cię kilka godzin, a już
stałeś się moim koszmarem… Najgorszym koszmarem… Chcę się z niego obudzić…
Proszę, zniknij z mojego życia… Chcę, żeby wszystko było jak dawniej… -
wydukałam, a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Kochanie, ja nie jestem twoim koszmarem… A jeśli tak
uważasz, to zacznij się do mnie przyzwyczajać, proszę. NIKT cię nie będzie
miał… Tylko ja. Jesteś moja. – szepnął i pogłaskał mnie po policzku, ścierając
z niego moje słone łzy. – Do zobaczenia, mała. – uśmiechnął się lekko i mrugnął do
mnie. Wypuścił mnie ze swoich objęć i wyszedł przez balkon z mojego
pokoju, zostawiając mnie samą sobie z szybko bijącym sercem.
- Cholera jasna!
____________________________________________________________
Przepraszam, ale pisząc to byłam ciągle pod niesamowitymi emocjami związanymi z nowym teledyskiem i pobijaniem rekordu, więc za wszelkie błędy przepraszam. :)
Czytasz = Komentujesz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz