niedziela, 26 stycznia 2014

2. Little Black Dress did you come here alone?

*Faith*
Dalej opierałam się o bar, przy którym zostawiła mnie Jade. Ja rozumiem wszystko, ale ‘idę do kibla’ nie oznacza chyba ‘zostawię cię tu i już nie wrócę’. Westchnęłam. Znając Jade spotkała jakiegoś przystojniaka i go wyrywa, a ja jak idiotka na nią czekam. Wywróciłam oczami, kiedy poczułam wibrację w tylnej kieszeni spodenek. Wyciągnęłam telefon i odkładając drinka na bar, zaczęłam odpisywać na smsa przyjaciółki. Wzrok mając utkwiony w ekranie iPhone’a, poczułam jak czyjeś ręce wędrują na moją talię. Będąc przekonana, że chodzi o to, żebym się przesunęła i udostępniła swobodniejsze dojście do baru, postanowiłam zrobić krok w bok. Jednak widocznie źle wyczułam intencje osoby zakłócającej moją przestrzeń osobistą. Kiedy ledwo spróbowałam wykonać jakikolwiek ruch, zostałam pociągnięta do przodu. Zaskoczona, nie spodziewając się tego wypuściłam mój telefon z rąk z momentem przywarcia biodrami do krocza dziwnego osobnika, trzymającego w rękach złapany przez siebie mój telefon. Podniosłam wzrok, mierząc się z wysoką postacią, której ręce powoli z mojej talii zaczęły zsuwać się na biodra. Nie uchodziło wątpliwości, że chłopak znacznie przewyższał wszystkie znane mi osoby wzrostem, sama ja sięgałam mu ledwie do ramienia. Pierwsze co przykuło moją uwagę to kręcone włosy bruneta. Zaczesane lekko do góry loki naprawdę potrafiły sprowadzać wzrok na ich posiadacza. Chcąc zmierzyć się z pewnością chłopaka, spojrzałam w jego oczy. Chwilowo nie mogłam racjonalnie myśleć. Tęczówki chłopaka miały bardzo intensywny kolor zieleni. Nieprzeciętna, niewinnie chłopięca uroda chłopaka bardzo mnie poruszyła, ale jego zachowanie względem mojej osoby odrzuciło. W momencie, w którym miałam prosić o zwrot mojej komórki, facet wsadził telefon do tylnej kieszeni swoich spodni, uśmiechając się zawadiacko. Co do cholery?
- Cześć, mała. – zwrócił się do mnie, zachrypniętym głosem.
- Mała to jest twoja pała. Ja jestem co najwyżej niska. – prychnęłam. Moje zbulwersowanie zwykłym słowem ‘mała’ widocznie rozbawiło chłopaka, który roześmiał się dźwięcznym śmiechem, ukazując w policzkach piękne, głębokie dołeczki. Skłamałabym mówiąc, że widząc to nie zmiękły mi nogi.
- Nie przypominam sobie, byś to sprawdzała, ale zawsze możesz… - wyszeptał do mojego ucha, przygryzając jego płatek. Zadrżałam, co chłopak kolejny raz skomentował gardłowym śmiechem. Cholera.
- Raczej nie skorzystam z tej propozycji. – mruknęłam. Z całych sił próbowałam wyswobodzić się z uścisku chłopaka, jednak on wydawał się być nawet nie wzruszony moimi poczynaniami. Nieznajomy bezczelnie mocniej przycisnął moje biodra do siebie, co wywołało u mnie niespodziewane, ciche westchnięcie. Chłopak uśmiechnął się w ten swój dziwny sposób, nie dało się ukryć, spodobała mu się reakcja, którą ode mnie otrzymał. – Przestań.
- Dlaczego? Tobie to sprawia przyjemność, a mnie twoja reakcja cholernie zadowala…  - wyszeptał.
- Nie sprawia mi to przyjemności, nie znam cię! Proszę, a wręcz żądam, żebyś mnie puścił!
- Jesteś zadziorna. To fajne. To będzie dobra zabawa, na której końcu mi ulegniesz. – wymruczał, szczerząc się jak głupi do sera.  Z trudem zmuszałam się do zachowywania resztek rozumu, kiedy wpatrywał we mnie swoje szmaragdowo zielone spojrzenie. Cholera, jak możliwe, że chłopak, który wygląda jak anioł z każdym uśmiechem potrafi być takim dupkiem? – Jestem Harry.
- A ja Faith. – mruknęłam niechętnie. – Oh, jesteś nawalonym dupkiem, czy po prostu lowelasem? –  uśmiechnęłam się sztucznie, co wywołało kolejny wybuch śmiechu u tajemniczego chłopaka. Co go tak bawi? Ja bynajmniej nie widzę w tym nic śmiesznego.
- Powiedzmy, że z kimś, komu bardzo przypadłaś do gustu.
Westchnęłam, podejmując kolejną próbę oderwania chodź minimalnie swojego ciała, od ciała chłopaka. Harry jest strasznie dziwny, niby niewinny, ale coś w jego oczach, jakiś dziwny błysk, nie pozwala mi zacząć tak o nim myśleć. Wręcz chłopięca uroda chłopaka istnie wyklucza się z jego bezczelnym zachowaniem.
- Czego chcesz? Wolałabym żebyś pozwolił mi się odsunąć. Tak tylko mówię. – mruknęłam.
- Ale dlaczego? Tak jest dużo lepiej. – uśmiechnął się. – Mogę zobaczyć twój wisiorek? – spytał. Że co? To pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu i zmusiło do zmarszczenia brwi, patrząc z uwagą i dezaprobatą na chłopaka.
- Nie. – odparłam krótko.
- Wolałbym jednak go zobaczyć. – odparł, nie spuszczając wzroku z mojego wisiorka. Oh, żeby tylko na niego się patrzył, to bym to jeszcze zniosła, ale wzrost Harry’ego z łatwością pozwalał mu na przenoszenie wzroku w dół mojego dekoltu.
- A ja wolałabym żebyś nie gapił mi się perfidnie w dekolt kiedy ze mną rozmawiasz. Jak widać oboje nie możemy oczekiwać od siebie tego co byśmy chcieli. – westchnęłam, a chłopak natychmiast spojrzał mi w oczy.
- Pokaż mi go. – powiedział szorstkim tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nie. Jest dla mnie ważny. Pokazuję go tylko komuś na kim mi zależy. Nie wydaje mi się byś był w gronie tych osób, więc spadaj. – westchnęłam.
- Skoro tak wolisz się bawić… Nie wiesz na co się porywasz… - uśmiechnął się przelotnie pod nosem Harry. Co ma na myśli? Nie dane było mi jednak zapytać, bo naszą konwersację przerwało niemałe zamieszanie tworzące się za plecami Harry’ego.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę, Styles! Coś mi się wydaje, że nie skończyliśmy i czas wyrównać porachunki! – powiedział ktoś głosem przepełnionym… pogardą? Twarz Harry’ego skamieniała w wyrazie wkurzenia.
- Kurwa. – przeklął pod nosem, po czym puścił mnie wreszcie. Zabawne, ktoś musiał go wkurzyć, żeby poszedł mi na ręką i zabrał ręce z moich bioder. Dzięki ci, ktosiu. Chłopak odwrócił się w stronę tamtego faceta umożliwiając mi spojrzenie na niego. Moje zaskoczenie było tym większe, gdy okazało się, że był to nie jeden chłopak, a piątka. W jednym momencie z wielkiego zatłoczenia pokój przemienił się w swoisty ring – muzyka została przyciszona, a wolna przestrzeń wokół Harry’ego i nieznanych przybyszów dała im swobodę do bójki, która wisiała w powietrzu. Przerażało mnie to, że ja razem z Harry'm znajdowałam się w właśnie tutaj. Co ja do cholery robiłam przy Harry'm w miejscu gdzie prawdopodobnie rozegra się bójka? – Smith, żegnam! – warknął Harry. Jego pięści w jednej chwili zacisnęły się z ogromnym impetem, a wszystkie jego mięśnie zaczęły się napinać.
- Harry… Uspokój się, jedna impreza bez bójek, dobra? – westchnął Louis, pojawiając się momentalnie obok Harry’ego. Spojrzałam na piątkę chłopaków naprzeciwko nich, ale znikąd ich nie mogłam skojarzyć. Kompletnie nie wiedziałam kim są, nigdy wcześniej na pewno ich nie spotkałam. – A was żegnam. Nie przypominam sobie byście mieli zaproszenie.
- Oh, Louis, stary przyjacielu. Przyjaciół wyrzucisz? – roześmiał się jeden z nich. Po głębszym przyjrzeniu się mu, stwierdziłam, że ma trochę minę kota, który sra na puszczy… Tak tylko mówię, nie żeby coś.
- Nie denerwuj mnie, Campbell. – warknął Louis. Oh, Campbell… Czyli to tak się nazywa kot srający po puszczy… Ups, mój błąd.
- A co to za ładna panienka? Twój nowy cel, Styles? Szkoda by było gdyby ktoś cię ubiegł, nie sądzisz? – wyszczerzył się chłopak, którego Harry nazwał ‘Smith’ i przekrzywił głowę w bok, wpatrując się we mnie, z chyba jeszcze większym impetem niż Styles. Przeraziło mnie to. Czułam się jak jakiś cel wyrwany z rąk jednego psychopaty, który wpadł w sidła drugiego. Louis momentalnie ruszył w moją stronę, chcąc zasłonić mnie swoim ciałem, ale ubiegł go Harry.
- Schowaj się za mną, nie tknie cię. – polecił, ukrywając mnie za swoimi plecami i tworząc swoistego rodzaju barierę między mną, a Smithem, której naturalnie nie miałam zamiaru przerywać. – A ty tknij ją tylko to ci nogi z dupy powyrywam! – warknął.
- Louis, coś się tak rzucił w jej stronę? Nie zamierzasz chronić swojej Eleanor? Już ci mówiłem, że chętnie się nią zaopiekuję. – odezwał się Campbell z szyderczym uśmieszkiem. Popatrzyłam na Louisa, którego w jednej chwili zaczął ogarniać gniew. Campbell zapewne wiedział, że El jest po prostu czułym punktem Lou, on naprawdę ją kochał i zrobiłby wszystko by ją ochronić, a ten kot srający po puszczy starał się ją wykorzystać, aby go sprowokować.
- Campbell, a zbliż się tylko do niej, to pożałujesz. – warknął Lou, chowając El za sobą. Spojrzałam z lekkim przerażeniem na dziewczynę, ale wydała się by mało wzruszona tym co się dzieje. Może sama przyzwyczaiła się już do tego typu akcji? Z rozwoju rozmowy mogę sugerować, że Eleanor miała już z nimi do czynienia.
Zobaczyłam również, że w naszą stronę przepycha się trójka chłopaków, w tym Liam, chłopak Danielle i trzy moje pozostałe przyjaciółki. Jednak nie dane było im do nas dotrzeć, ponieważ reszta składu przeciwnego ‘gangu’ stanęła im naprzeciw, zagradzając im możliwość dołączenia do nas.
- Pękasz, Styles? Naprawdę ta dziewczyna byłaby wspaniała w mojej kolekcji panienek, więc nara ci. – roześmiał się Smith, a na mojej twarzy od razu na jego słowa pojawił się grymas.
- Masz przesrane! – warknął Harry, zrywając się w jednej chwili w jego stronę, ale został pociągnięty na swoje miejsce przez Louisa.
- Nie, Harry. Nie daj się mu sprowokować. My tego nie zaczniemy. – westchnął.
- Myślisz, że tego nie zacznę, Tomlinson? – zaśmiał się chłopak. – Nie ma na co czekać, Jason. -  dodał, a kot srający na puszczy od razu rzucił się w stronę Louisa. Zauważyłam tylko, że podobna rzeź działa się już przy Danielle, Elenie, Jade i trójce chłopaków, którzy im towarzyszyli. Między nimi, a przybyszami rozegrała się również ostra wymiana zdań, z takim samym finałem; przynajmniej tak sądzę.
Pisnęłam, kiedy pierwszy cios dotarł do twarzy Harry’ego, zmuszając mnie na skupienie się na tym co dzieje się przy mnie. Ten kędzierzawy chłopak umie się bić, prawda? Przecież on musi potrafić się bić, te mięśnie opinane przez jego czarną koszulkę nie wyrobiły się od leżenia na kanapie przed telewizorem!
Uh, na moich oczach trwa walka a ja rozwodzę się nad zajebistością bicków Harry’ego, co jest ze mną nie tak?!
Harry odskoczył od Smitha, ale tylko na chwilę. Stojąc obok mnie, chłopak spojrzał na mnie, a jego już mroczny wzrok, który podczas całej naszej rozmowy był obecny, zaskakująco mocno pociemniał. Jakby chłopak w tym momencie dopiero dopuszczał to do siebie bardziej, te negatywne emocje, których nie umiałam rozszyfrować, a złość coraz bardziej go ogarniała. Co do cholery?!
Jego oczy zapłonęły dziwnym ogniem niepohamowanego gniewu, który od razu odnalazł w nim swój upust. Zacisnął mocno pięści i rzucił się z nimi na Smitha. Jego ruchy stały się niebezpiecznie szybkie, a ciosy silne. Furia jaka zaczęła ogarniać Harry’ego wydawała mi się z każdą chwilą coraz bardziej chora. Złość i gniew emanowała z niego, a wewnętrzny krzyk na jego poczynania uwiązł mi w gardle. Chciałam go powstrzymać, ale… bałam się go.
Dlaczego mam wrażenie jakbym to ja uwolniła w nim ten gniew? Co tu się do cholery dzieje? – to jedne z niewielu pytań, które w tym momencie przebiegały przez moje myśli.
- Pokonanie cię teraz nie sprawi mi tej satysfakcji, nie na jej oczach. Widzimy się na rundzie trzeciej. – syknął Harry, po czym odepchnął od siebie Smitha i podszedł do mnie, ciągle dysząc z wściekłości, ale rozluźniając uścisk pięści. Odsunęłam się przerażona. Nie zbliżę się do niego teraz, na pewno nie teraz. Harry spojrzał na mnie chyba trochę wkurzony moim ruchem, a jego oczy nie odzyskały jeszcze poprzedniego odcienia zieleni. Dopiero po chwili zauważyłam, że z jego łuku brwiowego leci krew. Jakkolwiek bym się go nie bała, obronił mnie, prawda?
- Chodź. – powiedziałam i pociągnęłam go za ramię, ruszając z nim na poszukiwanie apteczki, którą miałam nadzieję znaleźć w kuchni. Na ustach chłopaka od razu zagościł ten jego dziwny uśmieszek, po czym całkowicie rozluźnił uścisk swoich pięści.
____________________________________________________________
Po większych przygodach z przypadkowo usuniętym rozdziałem 2 (mój idiotyzm jest nie do opisania, jestem po prostu głupia i tępa), udało mi się go odzyskać i wstawić teraz jeszcze raz! Wooohooo! *brawa dla mnie*
Dobra nieważne. xD Jak tylko wrócę z ferii wstawię nowy rozdział. xD
P.S. Pod tym samym, usuniętym przypadkowo rozdziałem był przemiły komentarz na który bardzo chciałam odpowiedzieć, a mi się niestety nie udało, więc po prostu tu chciałam za niego podziękować! x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz