czwartek, 16 stycznia 2014

1. Little Black Dress just walked into the room…

*Faith*
- Widzimy się dziś na imprezie, co nie? Domówka zapowiada się świetnie! – ekscytowała się moja przyjaciółka Eleanor, razem z którą chodzę do klasy i siedzę w ławce od ponad miesiąca, dokładnie od momentu mojej przeprowadzki do Londynu. No tak, przecież dziś piątek i wielka impreza u nowego chłopaka dziewczyny, jeśli dobrze pamiętam Louisa. Jak mogłam zapomnieć, przecież El nawija o tej domówce od jakiegoś tygodnia.
- Nie wiem, El, nie mam ochoty. - mruknęłam z niezadowoleniem, wkładając kolejną książkę do szafki. Swoją drogą ciekawe kim jest ten nowy chłopak dziewczyny. Ciągle mówi tylko jaki to zajebisty nie jest, ale jak przychodzi do tego, żeby powiedzieć nam o nim coś więcej to milczy jak zaklęta. Eleanor, ta życiowa gaduła, która gada wszystko co jej ślina na język przyniesie, nie wygadała się jeszcze co do wyraźniejszej tożsamości swojego chłopaka! Koniec świata! Hmm… zgaduję, że jest to pozytywnie walnięty jak ona chłopak, tak tylko mówię. Nie żeby coś, ale to najbardziej zwariowana osoba z naszej paczki, więc ta słodka brunetka nie mogła znaleźć sobie kogoś innego niż chłopaka równie szalonego co ona.
- Na co nie masz ochoty, Faith? – spytała Elena, podchodząc do nas razem z Danielle i Jade. Zatrzasnęłam z impetem szafkę i uśmiechnęłam się do przyjaciółek. No tak, ciekawość Eleny jak zwykle wznosi się na najwyższe poziomy. Uwielbia wiedzieć wszystko i za to ją kocham. Ten mały potworek nie podda się, dopóki nie wydobędzie z ciebie każdej ciekawiącej ją informacji i nie przekona cię do swojego zdania. Zdążyłam się już przyzwyczaić do jej trudnego charakterku, w końcu co się dziwić, znamy się od piaskownicy. To właśnie z nią na samym początku przeprowadziłam się z Polski do Manchesteru, a potem Londynu.
- Nie ma ochoty! Czy wy ją słyszycie?! Nie ma ochoty na najlepszą domówkę w mieście! Trzymajcie mnie, bo ją pacnę! – lamentowała Eleanor, na co Danielle tylko wybuchnęła śmiechem, a ja wywróciłam oczami. Z kim ja się przyjaźnię?
- Eleanor, wyluzuj! Faith na pewno pójdzie, czekaj tylko, aż Jade wkroczy do akcji. – uśmiechnęła się przyjaciółka. Tak, Danielle miała rację. Jak zwykle. Co jak co, ale ta dziewczyna zawsze potrafiła spojrzeć na wszystko racjonalnie. Nie wiem jak ona to robi, ale zawsze jest bardzo opanowana. Nie to co ja, Eleanor, Elena i Jade. Czasem się dziwię, że podczas tego miesiąca spędzonego razem to my jeszcze do więzienia nie trafiłyśmy. Ale to chyba tylko dzięki Dani, ona jedna myśli rozsądnie. Dzięki ci panie za taką kochaną duszyczkę poznaną w tej szkole.
- Sorry, sorry, sorry. Czy ja właśnie dowiedziałam się, że ty nie chcesz iść na domówkę do Louisa? Nie wiem kim jest dokładnie, ale z tego co się orientuję to spoko ziomuś. Dziewczyno, cała szkoła marzy żeby iść na tą imprezę, a to że jesteśmy tam zaproszone znaczy, że mamy wejścia! Więc jak powiesz mi, że nie masz ochoty na taką domówkę, to pozwól, że razem z El cię po prostu pacniemy w pustą banię, okej? – przemówiła Jade. Dlaczego mnie nie dziwi, że dziewczyna zdążyła się zapoznać ze wszystkimi największymi guru imprez w tym mieście? Przecież to ona, śliczna brunetka, krasnoludek trochę większy od Eleny jest z nas wszystkich największą imprezowiczką. Pokonuje chyba samą Eleanor! Roześmiałam się i spojrzałam na przyjaciółki.
- Dobra, dobra, przyjdę. – uśmiechnęłam się, a Eleanor z Jade przybiły piątki.
- Yey! Czyli widzimy się na imprezie o 20! – wyszczerzyła się El, po czym wszystkie razem ruszyłyśmy do wyjścia ze szkoły. Jade cały czas nawijała o tym co słyszała o domówkach Louisa, a Eleanor zachwalała, że dziewczyna ma zupełną rację. W zasadzie tylko im buzie się nie zamykały, a ja wraz z Danielle i Eleną, śmiałyśmy się jedynie z ich rozemocjonowania. Naprawdę kocham te wariatki.
~*~
Uśmiechnęłam się szeroko w stronę Louisa, który opowiadał kolejny już tego wieczoru kawał. Eleanor z Jade już zaśmiewały się z niego do rozpuku, ale ja oczywiście jak to ja nie zrozumiałam żartu za pierwszym razem. Czasem wydaje mi się, że naprawdę jestem typową blondyną z mózgiem jak orzeszek. Ech. Przy okazji muszę przyznać, że Louis jest dokładnie taki jak myślałam na początku – pozytywnie walnięty. Poza tym to ma ogromny plus za pozytywne podejście do świata i genialne poczucie humoru! Co jak co, ale z El pasują do siebie idealnie. Naprawdę go polubiłam. Jest bardzo miły.
Wzięłam z baru o który się opierałam drinka i wyszczerzyłam się w stronę dziewczyn, które już upiły ponad połowę swoich. Kolejny głośny remix zaczął dobiegać z głośnika stojącego niedaleko mnie, w pierwszej chwili ogłuszając mnie. Muszę przyznać, że Jade miała rację, Louis robi genialne imprezy.
- Panie wybaczą na chwilę. – wyszczerzył się Lou, po czym dał Eleanor buziaka i odszedł od nas. Razem z Jade stałyśmy, uśmiechając się w stronę przyjaciółki, która patrzyła dalej za swoim chłopakiem, przeciskającym się między tłumem ludzi.
- Cóż… Miałaś rację jest naprawdę świetny. – powiedziałam, kiedy już miałam pewność, że Louis oddalił się od nas na tyle daleko, by nas nie usłyszeć. Co jak co, ale nie trwało to długo, biorąc pod uwagę głośną muzykę i drący się w niebogłosy tłum.
- Tak. Jest świetny, zabawny, pozytywnie walnięty i robi genialne imprezy. Eleanor masz swojego ideała. – roześmiała się Jade, co my z El skomentowałyśmy uśmiechem.
- Tak. Louis to mój ideał. – wyszczerzyła się. – Oj, ale nie bierz go za takiego dobrego dzieciaka. Nie widziałaś go w akcji. Jak przywalił jednemu gościowi, to myślałam, że się tamten nie podniesie. – roześmiała się El.
- Nie wygląda na takiego. – stwierdziła Jade z zaskoczeniem. – Wydaje się spokojny i opanowany.
- Jeszcze wielu rzeczy nie wiecie o nim i jego kumplach. Oj, widzę Jade, że słabo przeprowadziłaś wywiad na temat Louisa. – uśmiechnęła się dziewczyna. Już miałam ją pytać co ma na myśli, ale w tym momencie do dziewczyny podszedł Louis, obejmując od tyłu i mówiąc coś do niej, czego nie byłam w stanie wyłapać. – Przeproszę was na chwilę dziewczyny. – uśmiechnęła się El, po czym Louis spojrzał na nas i wykonał taki sam przyjacielski gest.
- Okej. – odparłyśmy razem z Jade, a dziewczyna razem z Louisem oddaliła się od nas, ruszając w gęstwinę tańczących nastolatków.
- Ciekawe co miała na myśli, mówiąc, że nie wiemy o nim wszystkiego… - powiedziała Jade, marszcząc brwi.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Pewnie tylko sobie z nas żartowała. – stwierdziłam z uśmiechem, bawiąc się zawieszką wisiorka, z którym od momentu otrzymania go, nie rozstawałam się nawet na chwilę.
*Harry*
Stałem, podpierając ścianę i nie zwracając szczególnej uwagi na dziewczyny, które już w ciągu kilku minut od mojego pojawienia się na imprezie, zdołały oblec moją osobę. Niestety nie było wśród nich takiej, która szczególnie przykułaby moją uwagę, co zmusiło mnie do poszukania sobie przeze mnie innego celu. Cóż, moja rosnąca potrzeba znalezienia dziewczyny na dzisiejszy wieczór była już bardzo wysoka.
Na brak panienek nie mogłem narzekać - te które interesowały się mną, widziały u mnie to na czym im zależało. Chodziło im o czystą zabawę, to dobrze, tak jak mnie. Jednak mimo wszystko ja zawsze wolałem wybrać taką, która byłaby dla mnie minimalnym wyzwaniem. Szkoda tylko, że każda moja ‘wybranka’ była albo na tyle przerażona, albo na tyle rozsądna, żeby dać mi to czego oczekiwałem. Po prostu większość dziewczyn, które spotykałem miało świadomość tego kim jestem i że ja nigdy nie odpuszczam. Wolą oddać mi się od razu, wiedząc, że im krótszy czas mojego oczekiwania, tym dla nich lepiej. To śmieszne, jak trochę kłopotów z prawem i należenie do ‘gangu’ potrafi sprawić, że stajesz się postrachem Londynu.
Większość nastolatków mających przywilej znajdowania się na tej imprezie razem z  ‘gangiem One Direction’ ma na tyle rozumu, że odsuwa się w głąb pomieszczenia, dość daleko ode mnie, żeby przypadkiem na mnie nie wpaść i nie wprowadzić tym w furię. Bawi mnie to za każdym razem, cholernie.
Popijałem piwo i rozglądałem się po pomieszczeniu, przyglądając się każdej dziewczynie z osobna, szukając tej odpowiedniej na dzisiejszy wieczór. Tyle pięknych, skąpo ubranych panienek, raj dla takiego łowcy jak ja. Jednak jedna szczególnie przykuła moją uwagę. Wydawała się być lekko zagubiona, błądząc wzrokiem po twarzach tłumu. Możliwe, że albo wydawało jej się nie pasować do ludzi otaczających ją, albo po prostu szukała kogoś znajomego. Kolejny raz zmierzyłem dokładnie wzrokiem blondynkę, popijającą drinka. Długie nogi okryte jedynie krótkimi, seksownymi szortami były dla mnie wystarczającą zachętą. Jednak coś po chwili bardziej zajęło moje myśli i bardziej przykuło moją uwagę. Coś co ozdabiało niewinnie jej dekolt, na którym spoczywał chwilowo mój wzrok. Moja pewność w jednej chwili legła w gruzach, natychmiast po tym się odbudowując. Odłożyłem prawie już pustą puszkę po piwie, a moje dłonie mimowolnie od razu zacisnęły się w pięści. Moje ciało od razu zaczęło napełniać się nieopanowanym gniewem, który starałem się w sobie przemóc, rozluźniając mięśnie. Jednak to nic nie dawało, a wewnętrzny krzyk rozpaczy i bezgranicznego mroku czającego się głęboko we mnie zaczynał powoli wypełniać mnie całego. Wydawało się być niemożliwym, całkowicie niemożliwym, by przedmiot był tym, którego ja tak nienawidziłem. Po prostu nie mógł, bo to… to nie była po prostu ta dziewczyna, która mogłaby go posiadać. Zwyczajnie nie mogła. Chciałem się ogarnąć, zostawić to w spokoju i nie rozgrzebywać starych spraw, ale zwyczajnie nie mogłem. Ten temat był jednym z tych tematów, których mimo że nienawidzisz, to nie możesz ich sobie odpuścić. Starając się rozluźnić uścisk pięści ruszyłem przez tłum nastolatków w jej stronę, zdecydowany, że koniecznie muszę zobaczyć jej wisiorek.

2 komentarze:

  1. fajnie się rozpoczyna :* Czekam na dalszy ciąg opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  2. huhuhu! no i zaczyna się akcja :D czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń